środa, 4 grudnia 2013

O korupcji w Polsce

Transparency International opublikowało najnowszy raport, dotyczący wskaźnika postrzegania korupcji na świecie. Wskaźnik CPI, o którym tu mowa, ma swoje wady i zalety. Niestety korupcja, jak wszystkie zjawiska związane z gospodarką cienia, jest zjawiskiem słabo mierzalnym. Dlatego też brak jest wskaźników idealnych. CPI przede wszystkim jest wskaźnikiem, który wynika z odczuć podmiotów biorących udział w badaniu. Stąd też wskazuje się, że państwa o dobrej opinii mają niejednokrotnie zawyżone wyniki (jest to częsty zarzut w prasie niemieckiej, która dość powszechnie uważa, że w istocie korupcja w Niemczech jest dużo większa i mocniej zakorzeniona). Z drugiej strony działania władz publicznych „pod publiczkę” (np. powoływanie biur antykorupcyjnych, wprowadzanie nowych regulacji prawnych), powodują często wzrost w rankingach, mimo niewielkiego spadku rzeczywistego. Wynika to także częściowo z faktu, że często beneficjentami takich programów są organizacje biorące następnie udział w badaniach Transparency International.


W najnowszym badaniu Polska wypada nadspodziewanie dobrze – na 100 punktów uzyskaliśmy 60. Jeszcze dekadę temu uzyskiwaliśmy wynik na poziomie 31 punktów (w okresie afery Rywina), gdzie wyniki poniżej 30 zarezerwowane są raczej dla państw upadłych.  Na szczęście od tego czasu systematycznie pniemy się w powyższym rankingu do góry. Dzieje się to dzięki instytucjom, które może dla nas są oczywistością, jednakże u naszych sąsiadów wciąż nie są do przyjęcia. Wymienić tu trzeba w pierwszym rzędzie powołanie CBA, ograniczenia prowadzenia działalności gospodarczej przez polityków, jawność ich majątków, zakaz finansowania partii politycznych przez biznes, wprowadzenie klauzul depenalizacyjnych do polskiego ustawodawstwa antykorupcyjnego. Pomaga również polska mentalność, która nakazuje nie dopuszczać do polityki ludzi z pokaźnym majątkiem. W ten sposób dystansujemy z roku na rok już nie tylko Rumunię i Bułgarię, ale także Czechy, Węgry, czy Słowację. Ostatni kryzys finansowy przyczynił się także do przeskoczenia w badaniach państw południa Europy. W tym tempie, przy wsparciu niezależności CBA, rozsądnej polityce przetargowej, oddzieleniu polityki od biznesu, wzmocnieniu wymiaru sprawiedliwości i dbaniu o procedury kontrolne, możemy w ciągu następnej dekady dołączyć do grona państw o tradycyjnie niskim poziomie korupcji. Kilka lat temu było to nie do pomyślenia, dzisiaj Austria i Francja znajdują się już w zasięgu wzroku.
Gdyby ktoś chciał zapoznać się bliżej z samymi badaniami, ich metodologią, jak również z wynikami za lata ubiegłe, polecam źródło
Jak widać o wysoki rezultat w badaniu TI warto walczyć również ze względów gospodarczych. Państwa o niskim wskaźniku korupcji jawią się jako bardziej atrakcyjne dla inwestorów, co staje się istotne zwłaszcza w przypadku gospodarek, które tracą swoją konkurencyjność wraz ze wzrostem kosztów pracy. Tak samo państwa bogatsze z zasady są mniej skorumpowane, choć nikt niestety nie udowodnił, czy to korelacja, czy przyczynowość.
Dyskusja o CPI i o korupcji to także istotny argument w sporze o sposób finansowania partii politycznych. Jakkolwiek uwierać nas może finansowanie partii politycznych z budżetu (co jest najzupełniej w świecie normalne, że obywatelom doskwiera świadomość, że ktoś dostaje pieniądze z im podatków), to taki sposób może okazać się całkiem efektywny i racjonalny z punktu widzenia państwowości, zwłaszcza zestawimy go ze ścisłym związkiem biznesu i władzy, jaki ma miejsce za naszą wschodnią granicą. Ukraina i Rosja w najnowszym rankingu znajdują się gdzieś w połowie drugiej setki, praktycznie na samym dnie rankingu.


Zgodnie z najnowszą, świecką tradycją, polecam wpisy z ostatniego tygodnia: