O wymiarze sprawiedliwości w III
Rzplitej można pisać dużo. Zresztą jest to przez tabuny komentatorów
wykorzystywane, zgodnie z zasadą, że Polak zna się na wszystkim. Można pisać
też mądrze, co już zdarza się rzadziej. Generalnie polski wymiar
sprawiedliwości nie działa zbyt dobrze, to wie każdy. Działa też o niebo lepiej
niż jeszcze kilka lat temu (a względem poziomu z lat dziewięćdziesiątych dzielą
go już lata świetlne), co oznacza przede wszystkim, że jest sprawniejszy. Skok (także
jakościowy) odbył się kosztem dużych nakładów, tak rzeczowych, jak i osobowych.
Cały czas jednakże system niedomaga. Prawnicy bez wątpienia wskażą tutaj system
pomocy sądowej z urzędu, czyli dotowanie Skarbu Państwa przez palestrę (stawki
za pomoc prawną z urzędu są tak niskie, że czasem nie pokrywają nawet obsługi
administracyjnej przez adwokata/radcę prawnego). Trudno się dziwić, Skarb
Państwa zajęty był ostatnio głównie podwyższeniem uposażeń sędziów, stawki
można podejrzeć tu:
Kolejnym obszarem, który
zdecydowanie szwankuje w polskim wymiarze sprawiedliwości, jest system
powoływania i wynagradzania biegłych sądowych. Dotyczy to również innych
organów. Jeden z lepszych i bardzo obrazowych przykładów przyniosło oczywiście
życie, o czym doniósł tygodnik „Wprost” w artykule dotyczącym „zegarków Nowaka”.
Zajawka tutaj:
W skrócie. Prokuratura
potrzebowała wyceny zegarka. Oczywiście na przedwczoraj i za przysłowiowe pięć
złotych. Biegły wziął więc zdjęcie zegarka, podrapał się po głowie, coś tam
napisał, mimo że wiedzy w tym zakresie nie posiadał (do czego sam się zresztą
przyznaje). Niestety nie jestem zdziwiony. Stawki za sporządzenie opinii przez
biegłego są w Polsce bardzo niskie, system rekrutacji i weryfikacji samych
biegłych też nie do końca przemyślany.
Po co powołujemy biegłych?
Odpowiedź jest prosta – posiadają umiejętności, których nie posiada organ
procesowy. Fakt, że są ekspertami, powinien dawać rękojmię prawidłości ich
działania. Ponieważ do sporządzenia opinii potrzebne są wiadomości specjalne,
normalnym jest, że fachowcy są cenieni przez rynek, dotyczy to zwłaszcza tych
specjalności, które wymagają specjalistycznych uprawnień lub długoletniego
doświadczenia. Dla najlepszych sporządzenie opinii dla sądu jest czynnością
dalece nieopłacalną (zwłaszcza w sytuacji, gdy trzeba jej potem bronić w sądzie
i tracić czas). Dlatego też wymiar sprawiedliwości w Polsce korzysta z
biegłych, którzy są społecznikami/pasjonatami lub też ich umiejętności dla
rynku nie są wystarczająco cenne. W efekcie mamy takie kwiatki, jak ten powyżej
przedstawiony.
Problem pojawia się oczywiście,
gdy w oparciu o opinię takiego niekompetentnego biegłego trzeba podjąć decyzję
procesową. Sędzia, prokurator nie posiada wiadomości specjalnych, opiera się
więc na opinii biegłego. Jakkolwiek często nawet laik może odróżnić, czy ma do
czynienia z biegłym, czy też „biegłym” (powołuje się wtedy kolejnego licząc, że
tym razem będzie to strzał w dziesiątkę), nie jest to regułą. Kolejny dowód na
to, że nie będziemy mieli sprawnego, wydajnego i cieszącego się poparciem
społecznym wymiaru sprawiedliwości póki nie zadbamy o naoliwienie wszystkich
jego trybików.
Ponieważ widzę, że nałożyłem się
na wpis njusacza, linkuję do dwóch ostatnich notek, zapraszając również do ich
lektury