poniedziałek, 19 marca 2012

Kasa misiu.

Wojciech Kowalczyk wielki talent polskiej piłki, który roztrwoniony został w mojej opinii przez alkohol, napisał ( to w wersji oficjalnej) swego czasu książkę "Kowal - prawdziwa historia". Była to swoista autobiografia, pełna barwnych i czasem żenujących opowieści o nim samym oraz o patologiach drążących polską piłkę nożną. To własnie z tego arcydzieła pochodzi tytuł dzisiejszej notki i jest to odpowiedź skierowana do moich Czytelników, którzy wyrazili swoją dezaprobatę na dwa ostatnie wpisy ( ten i ten), w których opisałem moje przewidywania co do zachowania indexów giełd oraz akcji w najbliższym czasie. 

"W każdym towarzystwie mowa o pieniądzach" piszecie, a ja Was Drodzy w takim razie prowokacyjnie zapytam, a co we współczesnym świecie nie jest na sprzedaż?!!!

Długo myślałem i rozważałem to co Ojciec Baldwin napisał do mnie w komentarzu z 15 marca. "zamiast myśleć o kupowaniu lub sprzedawaniu, to może lepiej wstać z przed komputera, iść na spacer, pojechać gdzieś gdzie jest coś ciekawego, pobawić się ze swym psem,kotem, dzieckiem , co kto tam ma lub niema, albo pomedytować, poczytać, lub pojeździć na rowerze lub nawet (nie wieszajcie na mnie psów) pomodlić się ...będziecie spokojniejsi ... zapewniam".

Jego słowa i filozofia, która jest mi przecież bliska, z jakiejś przyczyny wzbudziły we mnie wewnętrzny bunt. Tak BUNT, który przez kilka ostatnich dni siedział we mnie szukając słów aby dać ujście dla mej niezgody na...ale może po kolei.

Chciałem mój sprzeciw początkowo oprzeć o dywagacje nad celowością stawiania alternatywy "BYĆ czy MIEĆ", która nasunęła mi się po pobieżnym przeczytaniu komentarza Ojca. Zamierzałem pisać o jałowości tego typu dyskusji, o różnych drogach i receptach na nasze doczesne życie. Jednak z każdym kolejnym dniem traciłem do tej koncepcji przekonanie z racji tego, że uznałem, iż nie o tę alternatywę w tym komentarzu przecież chodzi. 

Zacząłem więc szukać "usprawiedliwienia" dla tego mojego "myślenia o kupowaniu lub sprzedawaniu" czyli dla tutejszych wpisów giełdowych w...słowach Marksa: "Byt określa świadomość". Planowałem bronić tezy, że tylko dzięki "bazie" możliwa będzie "nadbudowa" w postaci zachowań i aktywności postulowanych przez niego. Aby jednak nie korzystać ze "skarbca mądrości" ideologa komunistów postanowiłem zastosować prowokację i przedstawić świat widziany moimi oczyma.

Wszytko jest na sprzedaż i liczy się tylko KASA MISIU.

- usługi hinduskiej matki zastępczej, tzw. surogatki - 8000USD - co stanowi "zaledwie" 1/3 ceny dla par poszukujących matki na terenie USA;
- prawo do odstrzału znajdującego się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem - nosorożca - bagatela 250.000USD w RPA;
- prawo do emisji TONY CO2 - 10,5USD!!!;
- imigracja do USA - 500.000USD ( coś dla rodziny Ministra Rostowskiego, który swego czasu zamartwiał się nad wojną w Europie i chciał się z najbliższymi ewakuować do Ameryki);
- WYTATUOWANIE na czole reklamy firmy - raptem 10.000USD;
- bycie królikiem doświadczalnym dla koncernu farmaceutycznego - 7.500USD;
- "stacz" w kolejce do Kapitolu ( Parlament USA), który zajmie miejsce dla lubiącego sen w wygodnym łóżku lobbysty, zarobić może 15-20USD/h;
- za przeczytanie książki w szkole w Dallas - 2 USD!!! ( wszystko za link).


W świecie, w którym jeśli nie jesteś finansowo niezależny to niestety stajesz się albo niewolnikiem zaprzęgniętym w korpo kierat i dzień po dniu poświęcającym swój czas, swoją wiedzę, swoje życie albo zmuszony okolicznościami wystawić musisz swoją duszę na aukcji internetowej! Życie w tego typu realiach dla ludzi mniej zamożnych czy też mniej zaradnych staje się coraz trudniejsze. Zamiast "iść na spacer, pojechać gdzieś, pobawić się z dzieckiem, kotem" to skazani są na ślęczenie przed kompem aby wyszukać czegoś co wspomoże ich w tej nierównej walce z tymi, którzy stoją wyżej na drabinie "systemu".

Co mam zrobić wiedząc, że w placówkach bankowych aby wyrobić narzucone z centrali normy trwa w tej chwili "łapanka" na indywidualnych klientów aby uszczęśliwić ich funduszami inwestycyjnymi, a firm na produkty strukturyzowane aka opcje? Albo, że widząc jak na przeróżnych forach czy blogach inwestycyjnych jedyne używane słowa to kupuj, kupuj, kupuj albo "idziemy z marszu na x". Czy mam siedzieć cicho, kiedy wydaje mi się, że pewne aktywa wchodzą w swe szczytowe notowania i pisać notki o... Arystotelesie i jego koncepcji piękna? Dlaczego mam nie podzielić się swoim przemyśleniem nad stanem rynków czy aktywów i być może uchronić kogoś przed "zakupem na górce"? Co ciekawe wpisów stricte finansowych jest może 5% wszystkich ( w wolnym czasie policzę i opiszę), a tyle się w tej chwili na rynkach dzieje, że być może powinna być jedna, dwie notki każdego dnia! 

Ten blog jest jednak dla mnie odskocznią i realizacją pasji, zaspokojenia ciekawości i prowadzenia intelektualnych spekulacji. Pytam Was zatem czy mam/y w jakiejś mierze egoistycznie rozwijać siebie prowadząc nasze mini dyskusje o maxi sprawach? Jeśli tak to liczymy, że otumaniani przekazem medialnym i wpędzani w konsumpcjonizm rodacy dadzą sobie jakoś ( opisane jak powyżej) radę i bez nas? Tak?

Zdaję sobie sprawę, że prowokacyjnie i pod publiczkę to pytanie jak oraz cały dzisiejszy wpis. Zmierzam jednak do poznania Waszego zdania. Jak mam zdefiniować złoty środek? Czego oczekujecie po tutejszych wpisach, komentarzach? Czego w nich szukacie? Bez Was ten blog przecież nie ma racji bytu. 


ps. Dziś założyłem konto na Twitter - @njusacz - to mój pierwszy raz na tej platformie i poruszam się trochę po omacku. Uznałem, że niektórym może będzie łatwiej śledzić nowe wpisy. 
ps2. Czy ktoś z Was wie jak dodać to medium aby był odnośnik na blogu? 

25 komentarzy:

  1. Dokładnie. Blog powinień mieć taki charakter jak do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest Twój blog i piszesz, o czym chcesz vide uważasz za stosowne, istotne, interesujące, mogące zaciekawić innych etc
    nigdy nie zadowolisz wszystkich, ale też z drugiej strony nigdy też nie rozczarujesz wszystkich
    jedni chcą mieć, inni być, a jeszcze inni i mieć i być
    różnorodność jest istotą ludzkości... różnorodność ras, poglądów i charakterów
    więc
    rób swoje :)

    Passodoble

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnych czytelników masz dlatego, że piszesz jak piszesz. Jeśli chcesz wymienić ich na innych, to możesz zmienić sposób pisania. Wszystkim i tak nie dogodzisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz dla siebie, a jak robisz to z pasją, zawsze znajdą się zainteresowani lekturą. Nie musisz szukać uzasadnienia, że np. ostrzegasz ludzi, gdy piszesz o spadkach, bo oni ciebie i tak nie przeczytają. Blog czytają już "uświadomieni", jak działa system, a nowicjusze czytają blogi o lokatach i jak kupić jednostki funduszy inwestycyjnych.

    Człowiek porusza się w tym, co zna, dlatego blogi przyciągają podobnych sobie ludzi. Jeśli ktoś pisze o pierdołach, ma szeroką publikę (zwłaszcza jak robi to kwiecistym językiem), im bardziej specjalistyczny blog, tym węższy krąg zainteresowanych.

    Jak cię najdzie ochota pisać o Arystotelesie, to czemu nie? Blog to nie gazeta tematyczna, tylko dziennik naszych myśli i emocji. Sam czasem wrzucam wpisy filozoficzne, o odżywianiu czy sporcie. Blog miał być o firmie, a 90% wpisów dotyczy giełdy, bo ta mnie wciągnęła. A jednak gdy robię wpis o wypiekach czy rozwoju osobistym, okazuje się, że jest wiele bardzo ciekawych komentarzy, bo blog przyciągnął ludzi podobnie poszukujących, patrzących na świat i mogę się od nich wiele nauczyć. W ten sposób wspólnie podnosimy naszą wiedzę i świadomość, idziemy głębiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma czegoś takiego jak kupno i sprzedaż to nadal jest barter pieniądz zniekształca ten obraz jako dodatkowy czynnik lecz nadal chodzi o wymianę-niestety fiat money jeszcze bardziej zniekształca naszą rzeczywistość tak jak ZUS dzieli rodziny za pomocą pośredniczenia i dzielenia tego co i tak jest jej własnością.ADOLF

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba niepotrzebnie się tłumaczysz. Pisz o czym chcesz, co czujesz i myślisz.
    Nie ubierałbym tutaj płaszcza misji uratowania lajkoników przed zgubnym zakupem na górce.
    Chcąc sprzedać musisz kogoś ubrać w te papiery. Zapewne będzie to leszcz.
    Wiem, że rysunek mówi więcej niż słowa, ale jednak dołożyłbym jakiś komentarz, tak, żeby ten lajkonik mógł to faktycznie zrozumieć.
    Nie chodzi tu o jakąś głębszą analizę, bo te można znaleźć w wielu miejscach, ale ze swojej strony prosiłbym o jakieś komentarze a nie suche wykresy.
    No chyba, że te wpisy są stricte dla fachowców, czy znawców dziedziny.

    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. tak na szybko: w panelu administracyjnym, pod "Design" tab >> "Edit Elements" >> "Add a gadget" - wybierz z tego "More gadgets" i zobaczysz opcje dla Twitter'a
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie pieniądze nie są najważniejsze i zawsze osobom bliskim to powtarzam. Nie dajmy się ogłupić. Nie żyjmy dla pieniądza. Rozumiem, że system taki jest (stał się taki, bo jemu na to pozwoliliśmy), że bez kasy jesteś nikim, nic nie jesteś w stanie zrobić. To jest inna wersja niewolnictwa. Niewolnictwo starego typu zostało zlikwidowane i zabronione, jako niehumanitarne, ale ktoś mądry wymyślił, że zniewolić można na wiele sposobów. Wymyślenie pieniądza, który może powstawać z niczego jest pomysłem prawie doskonałym. Mamy Cię niewolniku pieniądza i zrobisz, co zechcę, a jeśli nie Ty to są miliardy innych, co będą mi posłuszni.

    Na pewno problemem jest, że nawet, jeśli spróbujesz ściągnąć okulary, przez które patrzysz na świat przez pryzmat pieniądza to nadal widzisz mamonę, bo musisz płacić chociażby haracz za to, co jest Twoje. Nazwijmy to podatkiem od działki i domu, w którym mieszkasz. Służba zdrowia i dodatkowe usługi to już inna bajka, bo tutaj płacisz za usługę. W poprzednim przypadku płacisz za coś, co jest Twoje, bo to już dawno temu kupiłeś. Dobrze, że jeszcze nie musisz płacić (bezpośrednio) za powietrze, którym oddychasz ;) no ale nigdy nie wiadomo, co nam przyszłość szykuje. Ale zawsze możesz koło domu na działce (w mieście większy problem) zasadzić warzywa, owoce, mieć nawet nieduże zwierzęta hodowlane. Kosztuje to oczywiście trochę pracy, ale uniezależniasz się od potrzeby posiadania kasy na wszystko. Wbrew pozorom z takiej nawet niedużej działeczki byłbyś się w stanie praktycznie w 100% wyżywić w razie potrzeby. Nie wspomnę już o tym, że będziesz wiedział co jesz ;)

    Wracając do tematu być, czy mieć dla mnie być. To z całą pewnością być. Wyścig szczurów jest nie dla mnie, bo tego po prostu nie potrzebuję. Tyle ile mam mi wystarcza. Jakby było więcej to super. Więcej by się podróżowało. Ale kasa kosztem życia, gonitwa od rana do wieczora, bo chcę żyć luksusowo, bo chcę się pokazać innym (takich ludzi nie rozumiem) nie jest moim zdaniem najlepszym pomysłem. W końcu się budzisz i patrzysz jak życie Ci uciekło przez palce. Całe życie pracowałeś dla kasy, nie dla siebie. Z rodziną i ze znajomymi nie miałeś czasu się spotykać, że aż prawie stali się dla Ciebie obcy. Wziąłeś kredyt tak duży, jak Szerpowie bagaż wspinając się na szczyt w Himalajach. Może się uda donieść do celu za 20-30 lat. Nie chcę nikogo osądzać i jeśli ktoś podjął takie wyzwanie to byłą jego decyzja, ale dla mnie to byłoby życie prawdziwego niewolnika. Może i współczesnego, ale zawsze niewolnika.

    Żeby nie było niejasności to od razu dodam. Jeśli ktoś pracuje nawet od rana do wieczora dlatego, że uwielbia swoją pracę, a nie dlatego, że ma następną ratę do spłacenia to z mojego punktu widzenia nadal żyje dla siebie, nie dla kasy. Jeśli ktoś napisze, że przecież trzeba wziąć kredyt żeby dom zbudować. To odpowiem, że nie trzeba. Nie stać Cię, nie powinieneś budować. Owszem, kredyt taki, który na spokojnie możesz spłacać nawet w przypadku problemów byłby nawet dla mnie do przyjęcia, ale dużo osób bierze takie kredyty, że żyje z miesiąca na miesiąc nie mając żadnej pewności, że wszystko będzie w porządku w najbliższej przyszłości (nie mówiąc o dalszej). Ja tego nie rozumiem. Tym bardziej, że duża liczba takich osób przy budowie nawet palcem nie kiwnie żeby zmniejszyć koszty (chociaż mogliby zaoszczędzić więcej w ciągu miesiąca niż zarabiają.

    To jest moje zdanie, a prawda jest taka, że każdy ma swoje i żyje tak jak uważa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymaj się tego co robisz, mi się podoba.

    PS. skoro już o kasie mowa...
    http://www.zerohedge.com/news/operation-twist-coming-end-preview-market-response

    Widać wyraźnie, że załamanie przychodzi z pewnym opóźnieniem po zakończniu rundy luzowania. Oczywiście, teraz może być inaczej, ale stawiać na to ryzykując zaszczanie sobie shortów to nie dla mnie.
    Pozdrawiam!
    Fredd

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję wszystkim za Wasze komentarze! Za kilka chwil przeczytam je raz jeszcze.

    Już widzę, że zmotywowały mnie na tyle, że postanowiłem zrobić małe usprawnienie na blogu (w ciągu kilku najbliższych dni). Pojawią się zakładki (jeśli dam radę w gestii IT)które będą różnicowały posty w zależności od poruszanej treści. Nadal będzie strona główna oraz tematyczne zakładki dzięki czemu nie stracę czytelników, na których mi zależy, zainteresowanych bardziej eschatologicznymi notkami niż "przyziemnymi". Wątpię abym nagle pisał częściej, raczej jeden wpis dziennie, może w wyjątkowych okolicznościach dodatkowy po południu/wieczorem.

    Krótkie, a nagłe informacje zapisywać powinienem na Twitterze ( zobaczymy).


    Przez cały dzień nie odzywałem się ponieważ całą noc pracowałem, a w ciągu dnia po krótkiej drzemce, postanowiłem wziąć jednak udział w Export Finance III - Rosja. Brzmi jak wiedza tajemna, a to tylko konferencja na temat ułatwienia polskim firmom wymiany handlowej ( exportu) z ich rosyjskimi odpowiednikami. Opiszę wrażenia na gorąco...ale dopiero w nocy. Teraz kończę obiecany dla niezaleznatelewizja.pl skrypt quasi wykładu na temat bankructwa państw na przykładzie Grecji.

    Wariacki weekend, równie szalony poniedziałek! Cytując klasyka "oj, dzieeeeje się".

    Dziękuję Wam raz jeszcze.

    Pozdro, Njusacz

    OdpowiedzUsuń
  11. Taaaak, dzieje się każdego dnia. Zaglądam na różne blogi, a na Twój - dlatego, że jest inny od "innych". Nic nie zmieniaj. Obejrzyj sobie film: K-PAX, każdą pogodę zmienia w tę słoneczną. Pozdrawiam
    navigator

    OdpowiedzUsuń
  12. @Njusacz:

    blog taki jaki byl do tej pory byl bardzo dobry. Malkontenci czy osoby niezadowolone zawsze beda, nie da sie tego uniknac. I nie ma sie co przejmowac :)
    Pisz to, co sam uwazasz za sluszne i co Cie nurtuje.

    @dp:

    caly Twoj wywod mozna sprowadzic do prostego podsumowania. Nie istnieje w dzisiejszym swiecie wybor miedzy BYC a MIEC poniewaz warunkiem BYCIA jest najpierw POSIADANIE. Przy czym dla czlowieka myslacego i zrownowazonego psychicznie wieksza ilosc kasy daje wiecej wolnosci.
    Ci, ktorym "wieksza" ilosc kasy ogranicza wolnosc, sa po prostu idiotami i stawiaja sobie za cel w zyciu zdobycie jak najwiekszej ilosci pieniedzy dla samego ich zdobycia. Nie rozumieja, ze pieniadz to tylko srodek do czegos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w cywilizowanym świecie nie mamy wyboru i żeby być trzeba mieć - chociaż te minimum. No ale zawsze można zrobić wypad np. do dżungli amazońskiej (tej części, której jeszcze nie wycięli) założyć majtki z listków na tyłek i wówczas BYĆ pełną gębą :)

      Usuń
  13. Świat który nas otacza ma cechę podażową a nie popytową więc z natury gospodarka popytowa musi się zawalić,liczy się to co możemy zaoferować a nie to co możemy skonsumować.ADOLF

    OdpowiedzUsuń
  14. Blog jest w porzadku.Pisz o tym o czym CHCESZ pisac-tylko wtedy wlozysz w to serce i pasje i tylko wtedy bedzie to interesujace.

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam albo po dwóch notkach ( jedna na blog, druga do niezależnej) i nieprzespanej dobie to padam już. Koło południa zapoznam się ze wszystkim co opisaliście.

    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Njusacz,

    nie ulegaj propagandzie i populizmowi w stylu biednym ludziom bank wciska fundusze, a firmom opcje...żądza posiadania jest wieczna. Zgodzisz się, że nawet Ci najbardziej uduchowieni wielu rzeczy materialnych odmówić sobie nie potrafią.

    Stawianie pytania mieć czy być jest więc błędem - pytanie postawione poprawne: czy jesteś w stanie zachować UMIAR?

    Odnośnie zniewolenia przez korporacje - kolejny populizm. Zawsze możesz położyć papier szefowi na stół i najpóźniej po pół roku jesteś poza korporacją, zależy ile pracowałeś. Masz REALNĄ MOŻLIWOŚĆ jej opuszczenia, czyli o zniewoleniu nie może być mowy.

    NewYorker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj NYer!

      Dobrze usłyszeć zdanie w kontrze do omawianego głównego nurtu! Nie będę dopytywał o założenia, które są niezbędne temu aby na ich bazie Twa wypowiedź była prawdziwa. Dlatego, że wskazany przez Ciebie UMIAR czy ROZWAGA jest tym czym kieruję się w swoim życiu.

      Nie chcę abyś odczuł niedosyt po mej odpowiedzi, dlatego na sam jej koniec, dodam niby trywialne spostrzeżenie ale przez wielu niedostrzegane. Myślę, że dobrze współgra z tym co napisałeś w ostatnim swym akapicie.

      Dążenie do wolności przynosi bogactwo, a osoby, które dają się zniewolić MUSZĄ czy też zawsze będą biedne. Spostrzeżenie to odnosi się także i do grup/państw/zbiorowości.

      Pozdro,

      Usuń
    2. @NYer:
      "Odnośnie zniewolenia przez korporacje - kolejny populizm. Zawsze możesz położyć papier szefowi na stół i najpóźniej po pół roku jesteś poza korporacją, zależy ile pracowałeś. Masz REALNĄ MOŻLIWOŚĆ jej opuszczenia, czyli o zniewoleniu nie może być mowy"

      -- sure, masz taka mozliwosc, ale co dalej? Ja znam realia tylko Kalifornii, ale w reszcie USA nie jest az tak bardzo inaczej. Opuscisz corpo i co? Masz do splacania pozyczke na dom, prawdopodobnie college/uni dzieci. Rozkrecasz wlasny biznes? Skad bierzesz kase? Na wszystkie pozwolenia, licencje i na pierwszy rok funkcjonowania?
      Z czego bedziesz zyl? Jak nie masz przynajmniej ze sto tysiecy dolarow, to zapomnij nawet o takim trywialnym biznesie jak food stand.
      Byc moze w Polsce jest inaczej, ale i tak stajesz przed problemem kilkaset zlotych miesiecznie za to tylko, ze z przeproszeniem pierdniesz (mowie tu o oplacie za ZUS). A co z reszta?
      Naprawde nie widzisz tych dysproporcji?

      Usuń
    3. @futrzak

      tak, zgadzam się z Tobą, but...Twoja analiza jest już z natury ekonomii pozytywnej, czyli jak powinno być, albo raczej, jak nie powinno być w Twym przypadku. Ze ZNIEWOLENIEM nie ma to nic wspólnego, bo na wszystkie kredyty itd zdecydowałeś się SAM bez przymusu, zwłaszcza korporacji! Więc nie używajmy słów, które są adekwatne do nazwania po imieniu zsyłek ludzi na Syberię...miejmy UMIAR właśnie....bo nie jesteśmy w jedynej słusznej zaprzyjaźnionej telewizji.

      @njusacz

      Nie rozumiem ostatniego zdania. Chyba jest nieprzemyślane.

      NewYorker

      Usuń
    4. Witaj ponownie,

      Zdanie jest przemyślane. Do dyskusji. Opiera się na ekstrapolacji jednostkowych, własnych doświadczeń/dowodów anegdotycznych na większe zbiorowości. Nierozerwalnie związane jest ze zdaniem przedostatnim i bez niego traci swój pierwotny sens.

      Spójrz na całość: "Dążenie do wolności przynosi bogactwo, a osoby, które dają się zniewolić MUSZĄ czy też zawsze będą biedne. Spostrzeżenie to odnosi się także i do grup/państw/zbiorowości".

      Do własnego "bogactwa" doszedłem dzięki niezależności i wolności. Pracując swego czasu w korpo czułem się zakładnikiem i powoli stawałem się nim. Walcząc o swoje zdanie czy też większą swobodę działania musiałem się pożegnać z firmą, z której...jeszcze nikt sam nie odszedł.

      Analizując swoją sytuację/swój przypadek oraz porównując go do sytuacji moich znajomych myślę, że teza: "dążenie do wolności przynosi bogactwo" jest uprawniona. Jeśli bogactwem definiować będziemy oprócz wymiernych majętności także czas, styl życia, swobodę, wolność wyboru, indywidualizm w kontrze do koniunkturalizmu czy nawet oportunizmu to myślę, że pierwotna teza stanie się uniwersalną prawdą. Ale nie wybiegam aż tak aby jednak mierzalną dać odpowiedź na Twe pytanie.


      Ostatnie zdanie brzmi: "Spostrzeżenie to odnosi się także i do grup/państw/zbiorowości."

      Spójrzmy na tego typu sytuację: mamy metropolie cieszącą się niezależnością, swobodą wyboru i dzięki temu rosnącą w siłę i na znaczeniu oraz...kolonie, która zależna jest od niej. Co się dzieje w kolonii? Ano nie dzieje się tak jak POTENCJALNIE mogłoby się dziać. Zauważ, że nie piszę "dobrze" czy "źle" bo z pustego podobno "i Salomon nie naleje". Mamy potencjalny wzrost , który nie jest realizowany z powodu zależności od czyjegoś zdania/interesu/polityki. Zasoby czy to poprzez drenaż mózgów czy to przez mniej lub bardziej rabunkową gospodarkę przepływają od "zależnego/zniewolonego" do "wolnego" jeszcze bardziej wzmacniając nierównowagę we wzajemnej relacji.

      Jak mówię jest to tylko hipoteza. Jest raczej przemyślana co nie znaczy, że prawdziwa. Bardzo chętnie usłyszę Twoje zdanie.

      Pozdrowienia,

      Usuń
  17. Pytanie do Adolfa z Mar 19, 2012 03:56 PM

    Czy pisząc o "podażowej stronie świata na którym żyjemy" nawiązujesz do teorii Saya (w skrócie "produkcja sama wytwarza na siebie popyt" czyli wytwarzamy wyroby/usługi, aby po ich sprzedaniu kupić rzeczy, których pragniemy) czy też po prostu daleko Ci do zachwytów do popytowej mantry obecnie obowiązującej?

    Witaj na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czując się niejako wywołany do tablicy, pozwolisz że wypowiem się, ale zrobię to w formie nagranej audycji filmowej - bo mam wrażenie że jak będę tak stukał i stukał w klawiaturę to będzie to mniej czytelne ... po prostu nagram swą wypowiedź jako odpowiedź i link do niej tu zamieszczę - dobrze ?

    OdpowiedzUsuń