Wczoraj opisałem ludzi, których wprawdzie
to lub owo uwiera w życiu, ale zamiast wziąć sprawy/życie w swoje ręce, to OCZEKUJĄ MESJASZA. Człowieka(?), który przyjdzie i rozwiąże
ich wszystkie problemy. Dziś nawiążę do kilku idei, które przewinęły się w
komentarzach pod tamtym textem. Zapraszam.
Pan na zagrodzie
równy wojewodzie.
Wszystko co nas otacza jest
częścią systemu. Rodzimy się w nim, żyjemy/wegetujemy i umieramy. System w ten
sam sposób działa od samego początku i (zapewne) będzie działał aż do
skończenia świata, lub jeden dzień krócej (stąd ten koniec świata). Of kors
przez te setki lat co jakiś czas ewoluował, ale w swej zasadzie nic się nie
zmienił:
„Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że
nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.” Mt 25, 29
Nie aspirując do konkurowania z „książką
roku Pikettego”, wystarczy że napiszę: albo jesteś na samym dnie piramidy i w
pocie czoła pracujesz goniąc do pierwszego, albo chwyciłeś byka za rogi i nieźle
sobie żyjesz na resztkach z pańskiego stołu. Oczywiście możesz być także tym
wybrańcem losu, którego pra-pra-pra-dziad dorobił się solą/rolą, a w bliższej
nam bajce, resortowy tata złapał boga za nogi, dzięki czemu możesz żyć tak jak chcesz. Całość ma oczywiście
swoją gradację na każdym z poziomów, swoje
tajne przejścia/windy/drogi na skróty, ale i mielizny.
Napiszę to wyraźnie: LIFE IS
BRUTAL! Chcesz odnieść sukces będąc z nizin, to albo czekaj dalej na Mesjasza
oglądając „jak oni się…” czytaj żyj życiem innych, albo zmień swoje życie w bardzo prosty sposób. Pamiętaj:
wszystkich nie uszczęśliwisz, bo jeden, którego słowa przytoczyłem powyżej, był
w swej próbie na tyle nie-z-tego-świata, że skończył na krzyżu, a inni, którzy próbowali
po nim po swojemu…zbankrutowali, ciągnąc ze sobą na dno miliony istnień
ludzkich.
Apeluję, nie rzucaj się z motyką na
słońce i nie poprawiaj systemu. Niech to robią inni, Ty ZACZNIJ OD SIEBIE! SKUP
SIĘ NA SOBIE!!! Po czym pomóż swoim bliskim, tym zainteresowanym of kors, ich
sukcesy wzmocnią Twój!
Co konkretnie robić?
Po pierwsze – nie wspieraj/głosuj
na nieudaczników (pisałem o tym wczoraj), którzy zamiast rozwiązywać problemy,
będą je tworzyć! O tym, że można napisał – Nikt – w swym wczorajszym komentarzu.
Po drugie – zrób, to co uznasz za
stosowne, aby MIEĆ, bo temu przecież będzie DODANE. Oczywiście nie propaguję teraz
akcji w stylu Raskolnikowa i nowej „Zbrodni i Kary”, bo System
najprawdopodobniej szybko cię wyłapie, i gorzko zapłacisz za swoją drogę na
skróty. Zamiast kombinować, zacznij myśleć i mądrze pracować! Podstawą są Twoje
finanse, bo na nich oprzesz swoją tytułową zagrodę.
Przygotuj swój bilans.
Składa się on z rachunku
majątku i rachunku zysku/straty. Będą to „zdjęcia” tego jak się sprawy mają, które pozwolą określić MIEJSCE w którym
się znajdujesz, dzięki czemu będziesz mógł MĄDRZE DZIAŁAĆ! Dziecinada?
Bynajmniej! To punkt wyjścia dla kolejnych wpisów/kroków.
Rachunek majątku jest bardzo
prosty. Po jednej stronie spisujesz to co masz: kesz w portfelu, lokaty w banku,
waluty w skarpecie, monety w doniczce. Dodajesz wszystko to co możesz spieniężyć czyli: mieszkanie warte w tej chwili tyle i
tyle, działka, garaż wart x, auto, komputer, książki, ciuchy, 6 starych komórek
i 20 zasilaczy w szufladzie, agd, rtv, etc. Wszystko co masz, posiada pewną wartość.
Dla niektórych może nawet większą niż możesz przypuszczać, problemem jest
dotarcie do tych, którzy dają najwięcej, ale jak naprawdę będziesz
zdeterminowany, to ich odnajdziesz. Nie przesadzaj jednak w wycenie swoich
aktywów. Po drugiej stronie wypisz wszystko to co jesteś winien, czyli: kredyt taki, pożyczka
taka, zadłużenie na karcie, w spółdzielni, u cioci, w sklepie. To co musisz zwrócić ma swój konkretny nominał i tu nie ma miejsca na uznaniowość. Różnica obu stron wskaże Ci twoje miejsce w piramidzie.
Rachunek zysku/straty jest równie
prosty, a pozwoli określić czy/jak szybko masz szansę na zmianę zajmowanego poziomu. Po jednej stronie wypisz wszystkie przychody jakie masz powiedzmy na
miesiąc. Wypłata, renta/emerytura, procent z banku, umowa o dzieło, aukcje na
xxxx, dywidenda, kieszonkowe, ect. Po drugiej stronie wypisz wszystkie wydatki.
Czynsz, raty, faktura za światło, wodę, gaz, śmieci, zakupy, etc. WSZYSTKO wliczając panny,
piwo czy taniejące paliwo. Jeśli nie znasz dokładnie wartości swoich wydatków,
to od dziś zacznij zbierać paragony, notować i po tygodniu/miesiącu po prostu zsumuj
codzienne notatki. Tutaj nie ma pośpiechu, bo liczy się abyś podejmował kolejne
działania w oparciu o stan faktyczny, a nie wyobrażenia.
Mając obie strony podliczone,
odejmujesz od dochodów swoje wydatki i …albo plus albo minus.
Jeśli masz plus, Twoje następne
zadanie to MAXYMALIZACJA, jeśli minus to celem jest wyjście na ZERO. Jak to zrobić czytaj zarobić?
O tym będą kolejne wpisy, zapraszam.
Ale dziś to jednak jeszcze nie koniec.
Dalsza praca z/nad bilansem bardzo Ci się może opłacić. To tutaj znajdziesz
bowiem NAJPROSTSZE REZERWY, które dadzą Ci paliwa na start! Co mam na myśli? To zależy w
jakiej sytuacji się znajdujesz. Czy z majątkiem jesteś pod wodą/toniesz? Czy
też „tylko” gonisz do pierwszego, a może masz nadwyżkę?!
W każdym z przypadków, bardzo
wdzięczna do analiz jest „strona kosztów”. Podziel wydatki na takie, które
musisz zapłacić od razu, w terminie płatności (pilnuj ich!) i takie które mogą poczekać.
Bardzo prosta metoda, która sprawi, że nie będziesz musiał się ratować „chwilówką”,
która niesie w sobie koszt pomniejszający Twój majątek! Jeśli nie wiesz, z
którymi płatnościami możesz trochę przeciągnąć, to przetestuj w jednym miesiącu
jeden dzień zwłoki. Faktura za kolejny miesiąc, albo będzie podwyższona o
grosz/dwa odsetek, albo nie, a wiedza bezcenna:) Jeśli spostrzeżesz, że (od
czasu do czasu) balansujesz na krawędzi, to może warto postarać się kartę
kredytową, bo to jest najtańszy (jeśli mądrze się nim zarządza!!!) kredyt z
terminem nawet do 54, a czasem i więcej dni. Jeśli masz bardzo szczegółowe
zestawienie wydatków, to może się okazać, że prowizje za opłacone faktury
kosztują Cię 20 zł miesięcznie…czyli 240zł rocznie, mało? Jeśli zarabiasz
240.000 pln/mies, to faktycznie „grosze”. Jeśli nie, to schyl się po nie. Zapamiętaj:
Car schylał się po rubla!
Jeśli masz problemy, a nie
odpowiadasz tylko za siebie, to uczciwie porozmawiaj ze swoją druga połówką. Razem
zdecydujcie z czego możecie zrezygnować, w którym miejscu zacisnąć pasa i przez
jaki okres. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Nie brnij w długi, bo sam
nałożysz sobie pętlę i nawet jak „uciekniesz”, to na rodzinę spadnie „dobrodziejstwo
inwentarza”, za które będą Cię „błogosławić” przez lata.
Jeśli jesteś na „+”, to możesz ustalić
(kwotowo, procentowo) budżet na szeroko rozumiane inwestycje. Dlaczego szeroko?
Ano dlatego, że np. dla mnie inwestycją jest zakup drugiego szamponu w pakiecie
za 1zł, bo wiem, że zużyję go w ciągu miesiąca, a x zł zaoszczędzę na kolejnym
wydatku. Jest nim także zakup markowego ubrania (na wyprzedaży jeśli możesz poczekać),
bo…biednego nie stać na tanie rzeczy!
Dobrze jest też mieć ustalone
budżety na poszczególne grupy swoich wydatków. Rozrywka x zł, konsumpcja na
mieście (tak to nazwałem na szybko:) ) y zł, hobby…śmiejesz się? Mam znajomego, którego "wyceniam" na naście, w porywach dwadzieścia netto miesięcznie i on mnie raz zaskoczył mówiąc, sory Leny, ale tego nie biorę, bo mam limit 20 zeta dziennie!!! Nadal śmieszne, tak?
Jeśli trudno Ci z czegokolwiek rezygnować,
to zrób listę miejsc (real, internet) gdzie możesz typowe dla siebie produkty kupować
TANIEJ! Zapamiętaj, (zazwyczaj) im bliżej jesteś miejsca wytworzenia, tym taniej
kupujesz! Może odśwież kontakty z dalszą rodziną mieszkająca na wsi, albo…w
USA.
Do tego planuj, to się okaże że z wyprzedzeniem przygotujesz się na "szok" aka niespodziewane wydatki za miesiąc, dwa, albo...na święta!
Zauważ, że wszystko powyżej to
nie żadne Bóg-wie-co, a kilka bardzo prostych "myków" połączonych z odrobiną pracy nad
bilansem, a przede wszystkim NAD SOBĄ. Wyznaczanie celów, kontrola ego, MYŚLENIE.
Systemowi „chodzi” o to, żebyś był impulsywny jak dziecko i nie kontrolował
swoich przepływów pieniężnych! Im szybciej
stracisz wszystko co masz, tym szybciej położysz uszy po sobie i będziesz robił
co zostanie nakazane. Uwierz mi, że przetracić można i 50K na miesiąc, a co
większy chojrak, to i 100, albo i bańkę przepuści.
Dobra tyle o podstawach. Jeśli ktoś chce o coś zapytać/przegadać, to zapraszam do komentarzy albo na emial.
------------------------
powiązane notki:
1. Czekając na Mesjasza - http://njusacz.blogspot.com/2015/01/2015-czas-na-pierwszy-wpis-wywrotowy.html
2. Nie rezygnuj i proś/celuj w konkret - http://njusacz.blogspot.com/2014/12/64-grosze.html