czwartek, 19 czerwca 2014

Tasiemki czyli nowy złoty cielec

Z pewnym zdumieniem obserwuję histerię medialną, związaną z ujawnieniem taśm prawdy. Kilka moich krótkich uwag:

- prowadzone rozmowy są absolutnie dyskwalifikujące dyskutantów, bez dwóch zdań. Zwłaszcza Nowak i Parafianowicz, jeśli potwierdzi się, że taśma nie jest zmontowana, to mamy powody podejrzewać, że zarzuty natury kryminalnej będą uzasadnione, zastrzeżenie poniżej,



- porównanie dzisiejszej afery do taśm prawdy Begerowej jest nieporozumieniem. Begerowa nagrywała własne rozmowy. Nagrywanie własnych rozmów jest prawnie dozwolone. Tu mamy do czynienia z nielegalnym podsłuchem, założonym przez podmiot trzeci bez wiedzy osób nagrywanych i bez stosownych zgód. Czyli przestępstwem, do tego, jak wynika z kontekstu, dość dobrze zaplanowanym.

- nielegalnie zdobyte dowody nie mogą stanowić podstawy aktu oskarżenia. Niezależnie od tego, kto nagrywał i w jakim celu, doskonale zdawał sobie sprawę, że użyje taśm tylko w celu szantażu lub wywołania politycznej rozróby. Sprawca działał więc od początku w złej wierze,

- nielegalnie zdobyte dowody nie mogą stanowić dowodu w postępowaniu karnym, mogą być jednakże podstawą odpowiedzialności politycznej. Najważniejszym zarzutem jest tu prowadzeniem rozmów w pomieszczeniach, które nie są w sposób należyty zabezpieczone, za to w pierwszej kolejności odpowiedzialność powinny ponieść osoby odpowiedzialne za zabezpieczenie, w dalszej sami dyskutanci,

- nikt nie postawił wcześniej pytania: czy przed ujawnieniem taśmy były elementem szantażu i nacisku względem ekipy rządzącej? Co wydarzyło się między nagraniem i publikacją i skąd akurat taka, a nie inna data publikacji?

- niezależnie od powyższego pojawia się kolejne pytanie: ile takich taśm istniało w przeszłości i ile szantażystów osiągnęło swój cel?

- cui bono? Na ponad rok przed wyborami jedynym oczywistym wygranym jest ... (i tu edit: no właśnie kto?). I stonowana reakcja większości opozycji dowodzi, że niestety nie jest to chyba żadna z opcji parlamentarnych,

- wybór Latkowskiego jako ujawniającego taśmy jest znamienny. Ten Pan jest niestety słabym gwarantem niezależności i rzetelności, rzutuje tu zwłaszcza jego kryminalna przeszłość. Miałem okazję poznać go dekadę temu i nie powiem, żebym był nim zachwycony,

- zarzuty dotyczące przeszukania pomieszczeń "Wprost" są nieracjonalne. W każdym normalnym państwie redakcja zostałaby przetrząśnięta od góry do dołu. Sposób działania naszych służb dowodzi tylko chaosu,

- kuchnia polityczna jest brzydka i cuchnąca. Lepiej jednak chyba to wiedzieć, niż żyć w błogiej nieświadomości. Władzy trzeba zawsze patrzeć na ręce.

- Belka klnie jak szewc. Niestety takich prominentów jest więcej, nawet znam przykłady, są to zazwyczaj Ci grzeczni i ładnie uczesani. Po pijaku muszą odreagować. Dotyczy to niestety moralistów tak z lewa, jak z prawa.

- na koniec sam Sowa. Taśmy dla niego były chyba pocałunkiem śmierci. Dla menedżera też. Więc cui bono?


Reasumując wszyscy zdają sobie sprawę, że z tymi taśmami podkłada nam się świnię. Że treść taśm nie uzasadnia aż takiej rozróby. Że mamy do czynienia z próbą obalenia rządu (choć słowo zamach stanu jest tu zbyt mocne). Że przyczyna dla działania sprawcy jest wyjątkowo brudna. Że prawdopodobnie we wszystkim maczają swoje brudne paluchy obce służby. A mimo to łykamy to jak młode pelikany, podpuszczani przez rozhisteryzowanych dziennikarzy. Znamienne jest, że nawet opozycja jest mniej histeryczna niż dziennikarze. Listę najbardziej aktywnych pismaków warto stworzyć chyba od razu, przyda się w przyszłości.

EDIT
PS żeby było jasne - tak, taśmy dyskwalifikują rząd, dyskwalifikują wszystkich dyskutantów. Tylko że to oczywista oczywistość. Dopisuję, żeby mi czytelnicy nie dorabiali gęby rzecznika rządu.
PS' - w kwestii przeszukania przez prokuraturę - po analizie doniesień medialnych wychodzi na to, że prokuratura, korzystając z przysługującego jej prawa do prowadzenia przeszukania, zamierzała doprowadzić do ujawnienia tajemnicy dziennikarskiej. Kamyczek do jej ogródka, prokuratura powinna mieć postanowienie sądu o zwolnieniu z ochrony tajemnicy, wygląda na to, że takowej nie otrzymała.
PS'' - co do nielegalności dowodów. Zarys jest poniżej w komentarzach. Natomiast jasnego stanowiska praktyków i orzecznictwa brak. Jest za to kilka przypadków uniewinnień w głośnych, medialnych sprawach, gdzie podstawą aktu oskarżenia były takie dowody - są to przykładowo sprawa posłanki Sawickiej, doktora G., jak również proces senatora Piesiewicza. Powstrzymując się od komentarzy, co prywatnie o tym sądzę, to raczej nie widzę szans, by w tym przypadku było inaczej.