poniedziałek, 23 czerwca 2014

O tym jak NBP drukował miliardy...

Njusacz poprosił mnie o wrzucenie tutaj mojego tekstu, który ukazał się już gdzie indziej, co niniejszym czynię z niewielkimi modyfikacjami. Jeżeli ktoś trafia na tekst drugi raz, to z góry przepraszam za spamowanie.

Wszyscy już wiemy, że bank centralny wespół w zespół z rządem drukują pieniądze, po to aby partia rządząca mogła wygrać wybory. Drukarki działają od przynajmniej kilku miesięcy, a okrągłe sumki płyną na konto Ministra Finansów, pomagając Polsce finansować wydatki publiczne. Nic więc dziwnego, że kryzysu fiskalnego nie widać, skoro budżet jest cały czas na kroplówce. Wiem, brzmi to dosyć niewiarygodnie, ale musi to być prawda, bo mówią o tym nawet poważni ludzie. Na przykład ostatnio pisał o tym Warsaw Enterprise Institute (WEI), a więc think tank współpracujący ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców.
Czyli to z pewnością prawda. No chyba, że poważni ludzie nie są tak na prawdę poważni, a ich argumenty są słabiutkie...
Przede wszystkim od razu przyznam, że wcale się nie dziwię ludziom na ulicy, że po wysłuchaniu informacji o taśmach mają wątpliwości co do tego czy NBP uruchomił drukarki, czy też nie. Teorie spiskowe pojawiają się zawsze, a tym razem NBP sam dał pretekst do takich teorii. Większość ludzi nie musi wiedzieć nic na temat tego, jak sławetne "drukowanie" wygląda i na czym polega, bo się oni tym na co dzień po prostu nie interesują. Gorzej jeżeli jakaś instytucja typu ekonomiczny think tank zaczyna poważnie wspierać teorie spiskowe, bo w takiej sytuacji dobrze byłoby mieć choćby przemyślaną, spójną i trzymającą się tak zwanej kupy ideę. Problem polega na tym, że idea nie jest ani spójna ani przemyślana. A czego się ona trzyma, to niech każdy sam oceni.
Jak NBP miałby wspierać rząd? (wersja WEI)
Zacznijmy od tego, co mówi WEI - treść artykułu można podsumować w następujących punktach-cytatach, które wyciągnąłem z oryginalnego tekstu i które odzwierciedlają sposób myślenia autorów. Jeżeli dla kogoś z Was brzmi ona zbyt technicznie, to pod poniższymi punktami zamieściłem jeden paragraf streszczenia.
1. Bank centralny reguluje podaż pieniądza gotówkowego poprzez operacje otwartego rynku, w ramach których jednak nie może obecnie nabywać obligacji Skarbu Państwa bezpośrednio od emitenta.
2. Dość ciekawym posunięciem Narodowego Banku Centralnego było podjęcie decyzji o wprowadzeniu nowych banknotów do obiegu po 18 latach emisji obecnych.(mój przypis: chodzi tu o Narodowy Bank Polski, ale autorom się chyba pomyliła nazwa własna)
3. Według danych NBP wartość pieniądza gotówkowego w obiegu wyniosła w kwietniu 2014 roku (pierwszym miesiącu nowej emisji) 119,3 miliardów złotych i była już o 2,2% lub o 2,6 mld zł większa niż miesiąc wcześniej. W maju wartość pieniądza w obiegu wzrosła do 119,7 mld złotych, czyli o 0.3%. Natomiast w okresie od października 2013 roku do marca 2014 roku średnie miesięczne tempo wzrostu podaży pieniądza gotówkowego wyniosło około 0,6%, co jest zbliżone do tempa inflacji. (...)
4. Powinniśmy się spodziewać, że tempo wprowadzania nowych banknotów będzie dużo mniejsze ze względu na duży udział banknotów o dużych nominałach, które charakteryzują się największą żywotnością. Gdyby działo się inaczej mielibyśmy do czynienia z typowym dodrukiem pustego pieniądza. (...) Pokusa łatwego pozyskania finansowania wydatków publicznych poprzez dodruk pustego pieniądza jest ogromna i istnieje od zawsze.
Streszczenie: W skrócie WEI sugeruje, że w ostatnich miesiącach NBP zaczął drukować nowe banknoty i ponieważ robi to szybciej niż powinien, można przypuszczać, że w ten sposób finansuje wydatki państwa. Innymi słowy NBP uruchomił drukarkę, a potem zaczął przekazywać banknoty pod stołem Ministerstwu Finansów. Ponieważ dzięki temu rząd otrzymał pieniądze z powietrza (tj. z drukarki), a nie musiał na nie "zapracować" ściągając podatki, to taka darowizna pod stołem ratuje życie MF. Tak przynajmniej sugerują autorzy wspomnianej analizy. 
No to przyjrzyjmy się tym argumentom krok po kroku.
Bzdura nr 1 czyli co wpływa na gotówkę w obiegu
W przeciwieństwie do tego co mówi WEI (punkt 1) NBP wcale nie wpływa na "podaż pieniądza gotówkowego poprzez operacje otwartego rynku". Tak zwane operacje otwartego rynku to po prostu działania NBP polegające na sprzedawaniu lub kupowaniu papierów wartościowych, dzięki czemu ściągana jest z rynku nadwyżka płynności (albo dostarczana jest brakująca płynność). Na przykład gdy NBP sprzeda bankom papiery wartościowe, to one muszą zapłacić złotymi, a przez to zmniejszają się środki, które pozostają w dyspozycji banków.
Wszystko byłoby OK, tylko te operacje decydują nie o wielkości gotówki, tylko o tym ile środków jest wewnątrz systemu rozliczeniowego między NBP i bankami komercyjnymi. Czyli chodzi o zupełnie inną kategorię (nie "gotówkę"), która jest co prawda uznawana za pieniądz, ale nie może być użyta przez Kowalskiego. Wbrew argumentom WEI te pieniądze nie trafiają i nie mogą trafić do ludzi lub rządu, bo po prostu te "naczynia" (tj. system rozliczeń między bankami oraz rachunki rządu) nie są ze sobą połączone i właśnie dlatego pieniądze nie mogą sobie tak swobodnie przepływać. Okazuje się więc, że autorzy powyższej poruszającej analizy za bardzo nie rozumieją, że bank centralny wcale nie ma istotnego wpływu na podaż pieniądza gotówkowego.
Co więc wpływa na wielkość gotówki w obiegu? NBP jest odpowiedzialny za dostarczenie gotówki do banków aby ona trafiła obiegu, ale nie decyduje o tym jak duża będzie jej podaż. To każdy z nas (Kowalski albo Njusacz albo RandomJog na ulicy) decyduje o tym ile chce mieć gotówki. Czasami mniej (bo woli trzymać środki na depozycie), a czasami więcej, bo na przykład wyjeżdża na długi weekend i potrzebuje więcej banknotów w portfelu. Wypłacając gotówkę z bankomatu lub banku decydujemy o tym, ile jej będzie w obiegu. Innymi słowy, to my sami decydujemy czy podaż pieniądza gotówkowego będzie wysoka czy niska, a bank centralny nawet uciekając się do spisków nie byłby w stanie tego zmienić.
Bzdura 2 czyli czemu wzrost gotówki to nie problem
Jak wspomniałem wcześniej WEI martwi się znacznym przyrostem pieniądza gotówkowego w obiegu w kwietniu. Niemniej poprzednie dwa paragrafy tłumaczą, czemu wbrew zdziwieniu autorów z WEI podaż pieniądza gotówkowego w kwietniu miała obiektywne powody aby istotnie wzrosnąć. Otóż przed długim weekendem majowym zapotrzebowanie na gotówkę regularnie rośnie. Analitycy z WEI mogą być zainteresowani niezwykle istotną i zaskakującą informacją, że co roku w okolicach 1-3 maja Polacy wyjeżdżają na długi weekend, co wpływa na zapotrzebowanie na gotówkę. Zresztą wystarczy też spojrzeć na ten fenomen z dłuższej perspektywy i zamiast koncentrować się na bieżącym roku, porównać go z 2013. Dla przykładu w ciągu czterech pierwszych miesięcy tego roku stan gotówki w obiegu zwiększył się o 4,86 mld zł. Z kolei rok temu w tym samym okresie zwiększył się o ... 5 mld zł (to okres porównywalny bo stopy procentowe były wówczas na porównywalnie niskim poziomie). Innymi słowy to porażające tempo "drukowania pieniądza" w tym roku jest takie samo jak rok temu. Niespodzianka?!
Bzdura 3 czyli skąd się bierze pieniądz
Z tekstu WEI można odnieść wrażenie, że NBP tworzy pieniądz drukując banknoty. W praktyce banknoty to tylko pomoc w dokonywaniu płatności, podczas gdy zdecydowana większość pieniądza w gospodarce jest utrzymywana w formie depozytów, a nie gotówki. Co więcej, podaż pieniądza rezerwowego rośnie nie dlatego, że przybyło banknotów, bo liczba banknotów to kwestia wtórna (NBP dostarczy nam tyle ile ich będziemy potrzebowali). W rzeczywistości podaż pieniądza rośnie na przykład dlatego, że NBP na przykład kupił walutę od Ministerstwa Finansów (np. zamienił pochodzące z zagranicy euro z funduszy struktiralnych na świeżo stworzone  złote) lub udzielił pożyczki bankom komercyjnych. Istnieje jeszcze kilka innych sposobów aby zmienić podaż pieniądza rezerwowego, ale druk banknotów do nich nie należy. Tylko, że autorzy analizy z WEI chyba nie zdają sobie z tego sprawy i wykazują się wiedzą, której można oczekiwać od przeciętnego Polaka, a nie od pracowników ekonomicznego think tankuAle pewnie się znowu czepiam.
Wniosek? Choć cytowane przez Wprost teksty o "drukowaniu pieniądza" przez NBP mogą wyglądać przerażająco, w obecnych warunkach takie drukarskie ćwiczenie byłoby trudniejsze do przeprowadzenia niż się wydaje. A doniesienia WEI, powielane następnie przez Wirtualną Polskę, to zupełne bzdury oderwane od rzeczywistości.
Na szczęście...