środa, 30 kwietnia 2014

Dziś o standardach.

W tle...skoku cywilizacyjnego.

Zapraszam.

Etyka w Biznesie

Każdy kto zapragnął, aby legitymować się certyfikatem łączącym potwierdzenie swoich kompetencji w biznesie (np. CIMA) lub finansach (np. CFA) ze standardami "białego człowieka", ten przejść musiał gehennę o nazwie: etyka. Etyka czyli dziesiątki przykładów na setkach stron konspektów opisujących preferowane/jedynie słuszne wzorce zachowania. Dla wielu lanie wody i niepotrzebny złodziej czasu oraz energii, ale bez przyswojenia którego, żaden lokals, nie miał/ma w zasadzie mowy o karierze w międzynarodowym korpo. Przynajmniej do czasu, aż polskie uniwerki zaczną się mieścić w światowym TOP 100 (teraz, pod rządami światłych europejczyków "plasujemy się" chyba gdzieś w 4 setce mniej więcej, to gwoli zobrazowania pewnego "skoku") i magisterka z Warsaw School of Economisc będzie czymś więcej niż bumagą wydaną przez nie wiadomo kogo i na jakiej podstawie.

Wspominam, o tej etyce z tego powodu, aby pokazać, że w cywilizowanym świecie liczą się (nominalnie przynajmniej) poza umiejętnościami, także zasady/reguły postępowania, które są stosunkowo prosto nakreślone, których naucza się żeby nie przekraczać, bo w przeciwnym razie spodziewać się można konsekwencji dla siebie i swojego biznesu.


"Skok cywilizacyjny" w akcji

Londek, który zarabia/nadzoruje wydawanie certyfikatów (niezła fucha na marginesie!), NALEGA na przestrzeganie wyznaczonych na Zachodzie standardów, wszędzie tylko nie w Polsce. Ok, na papierze/oficjalnie wygląda to tak samo jak wszędzie, ALE tutaj życie jest życiem, a kasa ma byc na Zachód dostarczona choćby nie wiem co.

Jeden z przykładów. Firma matka na Zachodzie, ma w RP filię. Filia ta od lat dowoziła do centrali sporą kontrybucję, której wartość z roku na rok była podwyższana (skoro dowożą, to przecież grzech nie pushowac kolonii jeszcze mocniej, prawda?). Miejscowi menedzerowie w roku, w którym p. Premier Tusk odwołał koniec kryzysu na Zielonej Wyspie, po raz pierwszy stanęli przed groźbą nie wywiązania się z targetu. Gdy o tej możliwości tylko zająknęli się na jednej z pogadanek ze "wszystkim świętymi", tamci półsłówkiem dali  im do zrozumienia, że jeśli nie dają rady i nie panują na biznesem, to najwyższy czas na wysłanie "z pomocą" fachowców z life compensation bonusami of kors (dotychczas radzili sobie niemal w całości w polskim zespole!). "Nasza" wierchuszka przerażona  perspektywą utraty SWOICH stołków, zwolniła część załogi(!), a resztę tak "przeczołgała", że plan udało się zrealizować. Na styk. Za to w nagrodę otrzymali podwyższenie celu na kolejny rok! Poziomy były tak nierealne, że "zachodni człowiek" siadłby i zapłakał, i spakował się na zesłanie do...Warszawy. Nasi, w myśl hasła: Polak potrafi, nazwijmy to "pokombinowali" (na literalnej granicy prawa, zaznaczam dla tych, którzy może chcą mnie wysłać do prokuratury z donosem) i dali radę!

Nasz bohater, pseudonim Świeżak, tuż po jednym z w/w londyńskich certyfikatów, widząc modelowy przykład z kursu etyki, poinformował odpowiednią/wyznaczoną do takich spraw komórkę w centrali i...zawrzało. Zachód wezwał "naszych" na pilne konsultacje i przestraszony smrodem, który mógłby się rozejść wokół międzynarodowej marki XXXX, w pierwszej chwili odwołał cały polski zarząd. CAŁY! OD RAZU!!! W drugiej chwili, gdy "nasi" pokazali prezentację/slajdy, z których wynikało, że tylko tak są w stanie przynieść całą niebotyczną kasę z Polski, a także zagwarantowawszy ciszę medialną nad tym tematem dzięki swoim kontaktom w lokalnych mediach (plus akcjom typu: reklamy za brak tematu!) OSTAŁ SIĘ...w całości!

Nasz Świeżak zaś, który zawierzył, że po "skoku cywilizacyjnym" tutaj jest już tak jak tam, też się ostał, ale z propozycją nie do odrzucenia, albo sam odchodzisz, albo pod byle pretekstem wylatujesz. Szuka pracy, na szczęście ma uznawany na całym cywilizowanym świecie certyfikat, to za miesiąc dwa znajdzie ją, w Lądku.


"Bo tutaj jest jak jest" albo "przykład idzie z góry"

Pamiętam jaki wrzask się podniósł, gdy jakiś czas temu, jeden z tutejszych Prezydentów wystąpił w reklamie pewnego producenta mebli, albo jak gardłowano na pewnego "naszego" premiera, gdy gdzieś tam na Zachód poleciał i "korzystał z gościny" u tamtejszych biznesmenów, albo o innym, który udzielał wywiadu w telewizji w czapeczce z pewnym znanym logo, itp, itd.

Ileż to trzeba się napracować, aby wszystko pozostało po staremu, bo jak inaczej podsumować, to co się w kraju teraz dzieje. Oto były funfel obecnego premiera, oskarża najważniejszego urzędnika w kraju i wychodzą nagle takie sprawy jak korzystanie z samochodów zaprzyjaźnionych przedsiębiorców, "pożyczki" na nieruchomości, czy z grubej rury: "reklamówki" pełne kasy na założenie jego macierzystej partii! Szok, a jeszcze większy gdy zamiast wyklarowania sytuacji, oczyszczenia imienia, pojawia się konfa(konferencja), na szczęście bez "pocenia się na Chlebowskiego" i info, które ja osobiście odbieram jako przekaz: "ty masz coś na mnie, ale ja mam jeszcze więcej an ciebie"!!!

I jak tu nie mieć "dreszczy". Was też przechodzą?

Jeśli nie, to jeszcze raz oblukajcie ten filmik: http://njusacz.blogspot.com/2014/04/skok-cywilizacyjny.html od którego, jak i od kremówek, "wszystko się zaczęło" i podziwiajcie Singapur, gdzie  za "na 90% Rysiu, że załatwimy" grozi jeśli nie kula w pusty/złodziejski łeb, to przynajmniej wieloletnie więzienie!!!