Dziś szybki njus, który jest zajawką potencjalnego problemu, który byc może wyjaśnią "dziennikarze z legitymacją".
Zapraszam.
Geneza
Jakiś czas temu trafiłem z pewnym klientem do Włoch, na targi. Wszystko poszło nam według planu, zero kłopotów. Przy okazji wizyty w X, trafiliśmy na pewnego Chińczyka, którego produkty włączyły mi lampkę z napisem - MILION DOLARÓW! Przyznam, że w tym czym się zajmuję, właśnie tego typu "lampki" są tym, dla którego robię to co robię.
Pobrałem próbki, specyfikacje, namiary i wróciwszy do kraju zacząłem działac. Zrobiłem rozeznanie na rynku starając się ustalic, kto może byc zainteresowany, ewentualnie gdzie mogę zrobic samodzielną dystrybucję. W tle dogrywałem finansowanie oraz...wystąpiłem do Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego (temat na notkę albo i dwie!!!) z wnioskiem o przebadanie towaru/certyfikat na wypadek gdyby byłby problemy z celnikami przy imporcie.
Akcja
Po trwających chwilę (eufemizm) oględzinach moich próbek, otrzymałem: fakturę, sprawozdanie z badań oraz decyzję.
Ponieważ dokumenty zawierają adnotację - "Niniejsze sprawozdanie objęte jest prawem autorskim. Kopiowanie wymaga uzyskania zgody autorów." - poniżej zamieszczę tylko skan samego orzeczenia.
Mając "na ręku" njusa, skontaktowałem się z Chińczykiem. Ten jakby nigdy nic odpisał, że dziękuje mi za wiadomośc i w zwrotnej poczcie przesłał dwie własne ekspertyzy - jedną sygnowało laboratorium z Shenzen (Chiny), a drugą ziomale z Modeny (Włochy) - z tekstem, żebym przy imporcie użył jedną z nich.
Mając "na ręku" njusa, skontaktowałem się z Chińczykiem. Ten jakby nigdy nic odpisał, że dziękuje mi za wiadomośc i w zwrotnej poczcie przesłał dwie własne ekspertyzy - jedną sygnowało laboratorium z Shenzen (Chiny), a drugą ziomale z Modeny (Włochy) - z tekstem, żebym przy imporcie użył jedną z nich.
Sprawdziłem oba dokumenty i w żadnej nie trafiłem na wyniki/przeprowadzenie badań, które wykonano w Warszawie na 24,Chocimska Street. Dlatego też ponownie zwróciłem się do swojego biznes partnera z wątpliwościami, w których podnosiłem brak badań radiacyjnych w jego analizach.
Kolejna odpowiedź zaczynała się słowami (cytuję za oryginałem):
Actuelly years ago, we have one partner they want
to try and after test under Polish standard, also found this
issue. However i think there will be some 'tolerence' for it (...) this company are the number 1 for wholeselling of xxxxx in your countries, 80% of
their items are buy from xxxxxx,
Czuł zatem pismo nosem, a mimo to zakończył w stylu: skoro oni mogą to ty też.
Kurtyna?
Przyznam, że zdębiałem! Norma radiacyjna jest 3x przekroczona, a dostawca mi mówi żebym się nie przejmował, żebym użył jego badań albo, że może mi na życzenie dostarczyc kilka próbek, które - UWAGA - przejdą nasze testy.
Swój list zakończył słowami z tytułu notki.
----------------------------------------
----------------------------------------
ps. Jeśli media nie podejmą tematu, to Licznik Geigera zacznie byc moim standardowym wyposażeniem podczas zakupów w nadwiślańskich marketach.
pps. W kolejnej notce ostrzegę/opiszę z czym zetknąłem się podczas projektu o wdzięcznej nazwie - hurt iPhonów.
ppps. info dla Rafała Hirscha. W kwestii indeksu cen frachtów dalekomorskich poproszono mnie, abym nie wykorzystywał/rozgłaszał moich stawek. Uzgodniłem że mogę powiedziec: Tydzień temu weszła w życie nowa podwyżka i z xxx USD/20ft zrobiło się xxxx USD. Kropka. Od siebie dodam, że to kolejne 30+% w przeciągu kwartału. A rok się jeszcze nie skończył i zapewne od połowy grudnia zaanonsują mi armatorzy następną. Sporo się dzieje w Chinach, w kraju i Niemczech również.
Uważajcie na siebie!