Pewnie
już zauważyliście, że w ostatnich tygodniach część
argumentów w toczącej się dyskusji o OFE stała się bardziej personalna, niż merytoryczna. Oczywiście
obrzucanie się błotem świadczy o tym, że emocje utrzymują się na wysokim
poziomie i uczestnicy dyskusji czują, że nie mogą zbyt wiele zrobić, aby
przekonać drugą stronę.
Jednak najbardziej
rozbawiający jest argument – poruszany przede wszystkim przez zwolenników
ograniczenia działalność OFE - o
tym jakoby przeciwnicy rozwiązań rządowych byli uwikłani „układami”, które
pozbawiają ich obiektywizmu i wiarygodności. I nie chodzi mi o to, że nie ma tu
żadnego konfliktu interesów, bo taki konflikt jest. Chodzi mi raczej o to, że
podobny konflikt interesów dotyczy praktycznie wszystkich obywateli tego kraju i
dlatego ten argument jest po prostu bez sensu!
Przyjrzyjmy
się temu z bliska, najpierw przyglądając się przeciwnikom, a następnei
zwolennikom zmian w systemei funduszy emerytalnych
1) Jeżeli
chodzi o przedstawicieli PTE/OFE, to konflikt interesów wydaje się oczywisty.
Pracownikom tego sektora w naturalny sposób zależy na uniknięciu likwidacji
miejsc pracy. Z kolei analitycy bankowi i osoby związane z rynkiem kapitałowym
pewnie nie są już objęte tak widocznym konfliktem interesów, ale pewna „szara
strefa” pozostaje – choćby dlatego, że OFE są często klientami banków (kupują i
sprzedają obligacje) i uczestnikami rynku giełdowego (akcje). Innym
„niezależnym” ekonomistom można z kolei zapewne wyciągnąć z CV okres kiedy pracowali
dla instytucji finansowych lub organizacji współsponsorowanych przez PTE. Tyle,
że to nie jest szczególnie zaskakujące (a na pewno nie oburzające), gdyż każdy
kto jest publicznie aktywnym ekonomistą pewnie ma taki epizod w CV. Po prostu
OFE stały się zbyt dużym graczem na rynku, żeby doświadczony komentator ekonomiczny
nie miał z nimi żadnego kontaktu.
2)
Ciekawsze wydaje się spojrzenie na konflikt interesów wśród zwolenników zmian w
systemie emerytalnym. Po pierwsze, mamy wypowiedzi przedstawicieli rządu i
polityków, gdzie obiektywizm jest z definicji wątpliwy. Likwidacja OFE oznacza
bowiem niższy dług i deficyt, a więc brak konieczności zaciskania pasa przed
wyborami. Chyba wszyscy mogą zgodzić się, że konflikt interesów jest tutaj
duży, przypominając w skali - tak powszechnie wypominany - konflikt interesów dotyczący
przedstawicieli OFE. Po drugie, wśród zwolenników zmian w systemie emerytalnym
znajdziemy wielu profesorów lub pracowników naukowych, którzy od wielu lat
wiązali swoją karierę z instytucjami rządowymi (np. jako doradcy etc.) lub
uniwersytetami/instytutami/Radami etc.
finansowanymi z budżetu Państwa. Tu też łatwo pokusić się o
przypuszczenie konfliktu interesów (porównywalne do przypadku analityków
bankowych).
Niezależnie
od tego w oczy rzuca się zupełnie inny podział, automatycznie tworzący konflikt
interesów. Otóż – oczywiście zupełnie przez przypadek –zdecydowana większość
zwolenników rozwiązań rządowych to osoby w wieku około 50-60 lat, którym
pozostało relatywnie niewiele czasu do emerytury. Z drugiej strony przeciwnicy
tych rozwiązań to zazwyczaj, choć nie zawsze, osoby młodsze (około 20-40 lat).
Konflikt interesów jest dosyć oczywisty. Osobom, które wkrótce przejdą na
emeryturę zależy na natychmiastowej poprawie stanu finansów publicznych, ale nie
na skutek cięcia wydatków, tylko innych jednorazowych wydarzeń (zmian w
sektorze emerytalnym lub prywatyzacji). Dzięki temu bieżące emerytury będą
mogły być indeksowane szybciej, bo „likwidacja OFE” stworzy do tego odpowiednią
przestrzeń w budżecie. Ponadto dzięki unknięciu cięć budżetowych, takie osoby
nie będą musiały się obawiać ograniczenia wydatków na służbę zdrowia – usług z
których zapewne korzystają częściej niż osoby młodsze. Z kolei młodzi bardziej
martwią się konsekwencjami długoterminowymi i wcale nie zależy im na tym, aby
obecne emerytury były indeksowane w wysokim tempie. Co więcej, młodsze osoby po
prostu mają większy apetyt na ryzyko i nie obawiają się aż tak bardzo zagrożeń
związanych z rynkiem kapitałowym.
Jest to
po prostu – wciąż jeszcze nieuświadomiony i występujący na niewielką skalę –
konflikt międzypokoleniowy. Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że te
podziały będą się ujawniać i pogłębiać w kolejnych latach.
Jak
widać o konflikt interesów w dyskusji o OFE można posądzić praktycznie każdego.
Dlatego właśnie ten argument nie ma większego sensu i schodzenie do tego
poziomu do niczego nie prowadzi. Może po prostu pogodzić się z tym, że w
sprawie emerytur różne grupy mają różnej preferencje i pamiętać o tym, gdy
słyszymy wypowiedzi zarówno jednej jak i drugiej strony. Obrzucanie błotem tu
nie pomoże.
Zamiast
tego lepiej, żeby dyskusja obracała się wokół argumentów merytorycznych, ale
jak zwykle chyba nie można oczekiwać zbyt wiele...
@RandomJog
@RandomJog