wtorek, 4 września 2012

Zysk oparty na faktach.


Obiecałem podywagować o rocznicy 1 września. Niestety dziś nie mogę ustalić ostatecznej formy i treści notki. Ta wersja, którą napisałem w minionym tygodniu, przestała mi się podobać. Popracuję nad nią, bo mam kilka wywrotowych przemyśleń wartych dyskusji w większym gronie.

Podrzucam jednak na szybko cieplutki jeszcze bo z wczoraj, temat nadwiślańskiej deweloperki, która jak ulał pasuje do notki "Kto tu jest frajerem?" sprzed kilku dni.





Myślę, że nie zdradzę teraz wielkiej tajemnicy jeśli powiem, że jeden z Czytelników napisał do mnie 11 sierpnia list z pytaniem: "co ja na to"? i tu link do tego co przedstawia ilustracja poniżej.

zrzut ze strony nwai.pl

11%  porównując z 5-6% w banku czy SKOKu, w tle jakaś "gwarancja" aka zabezpieczenie oraz nadzór KNFu, na który w reklamach powoływała się ekipa z Gantu oraz część z ich naganiaczy akwizytorów aka maklerów - faktycznie NĘCIŁO.


Moja odpowiedź była stosunkowo lakoniczna i brzmiała mniej więcej: "może odpuść". Oparta była na przekonaniu, że polski rynek nieruchomości czeka, delikatnie mówiąc, większa korekta, która odbić powinna się czkawką na wynikach tutejszych deweloperów. Spółka Gant jest przecież jednym z nich zatem ryzyko związane z tym produktem finansowym -  obligacjami - nie jest małe i może niekorzystnie odbić się na oszczędnościach ciułacza, nie-spekulanta. 11% to subiektywnie za mało za 2 lata potencjalnych stresów!

Do samej spółki także jestem od lat uprzedzony, zapewne niesłusznie ale nic na to już nie poradzę. Zrozumie mnie na pewno ten z Was kto pamięta jej lata świetności i niejakiego Mądralę, który niemal codziennie naganiał na jej zakupy w "Rynkach dla opornych" i innych przeróżnych forach. Tak zachwalał, że nawet dziś, gdy słyszę - Gant - w głowie zapala mi się lampka z napisem - UWAGA! 


Sama emisja obligacji zakończyła się kilka dni temu, kolejny raz delikatnie to nazwijmy, umiarkowanym sukcesem. Popyt objął zdaje się, że ok 50% całej oferty. Kilkadziesiąt milionów (22?) zasiliło zaś kasę spółki zapewniając jej...byt na najbliższe tygodnie.


Prawdopodobnie nie robiłbym teraz "afery" gdybym nie dowiedział się, że:

1. W chwilę po uplasowaniu emisji Prezes firmy wykonał taki manewr:


zrzut z ekranu: komunikat spółki za Stockwatch.

2. Pojawił się raport dotyczący podsumowania działalności spółki za pierwsze półrocze br. ( wszystkie informacje dostępne tu - http://www.gielda.gant.pl/CMS/komunikaty/komunikaty.html?id=805 )

Wynika z niego, że Gant miał wprawdzie bardzo ładne przychody ze sprzedaży ale półrocze zakończył STRATĄ! Do tego miał ujemne przepływy pieniężne oraz przekraczające kapitał własny zobowiązania, z których większość stanowiły te najbardziej niekorzystne czyli krótkoterminowe.

Niepokojące są także adnotacje/uwagi osoby odpowiedzialnej za badanie sprawozdania według niej:            "(...)działalność Grupy uzależniona jest w istotnym stopniu od ciągłości finansowania kredytami bankowymi, emisji obligacji, możliwości przesunięcia spłaty istniejących zobowiązań terminowych bądź rolowania zapadalnych obligacji oraz możliwości sprzedaży posiadanych zasobów mieszkaniowych w postaci wyrobów gotowych i towarów.” ( tu odesłanie


Gant ma zatem prostą alternatywę albo będzie "żebrał" u bankowców i przedłużał kredyty albo "ściągał" kasę od Dawców Kapitału albo...weźmie się za SPRZEDAŻ mieszkań! Co w czasie wygaszania programu "Rodzina dewelopera na moim czyli państwowym", zacieśnieniu polityki kredytowej banków, SPOWOLNIENIU ( nawet STAGNACJI) polskiej gospodarki w najbliższym czasie będzie prawdziwym wyzwaniem co przeczuwa być może Prezes i robi ruchy wyprzedzające.

Osoby, które zaufały reklamie, a w świetle informacji p.1 lub p.2. czują się oszukane niech zgłoszą się do KNFu bo ten przecież czuwa.


Chętnie zapoznam się z argumentacją według której mieszkania zaczną być znowu w cenie oraz co też zrobił Prezes, a czego nie - KNF.
--------------------------------

Dziś dorzuciłem do listy blogowej:
http://slomski.us/ - którego tutaj chyba nie muszę szerzej przedstawiać czy też przemyśleń reklamować (zaznaczam, że z tymi antyklerykalnymi mi niezbyt po tzw drodze ale to wolna wola przecież) ,
http://www.fijor.com/ - po poleceniu jednego z Czytelników,



40 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że developerzy stoją już pod ścianą ...

    http://na-plus.blogspot.com/2012/08/deweloperzy-pod-sciana.html



    Tomi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Tomi za info. Według mnie polscy deweloperzy dopiero ZBLIŻAJĄ się do ściany. Jak dotkną ją nosem to wiele osób w tym kraju będzie szczęśliwych i kupi swe wymarzone mieszkanie. Wliczając Njusacza, który upatrzył juz sobie jedno ale teraz nie chce przepłacac:)

      Pozdro,

      Usuń
  2. Argumentacja za wzrostami będzie taka jak hossy na akcjach; bo ceny są niskie /hehehe jakby nie mogłyby być jeszcze niższe), bo niżej nie będzie, bo ludzie nie mają mieszkań, bo co będą robić te firmy jak już nie budują stadionów, że państwo zrobi nowy program developer na swoim, bo banku nie będą miały wyjścia, zarabiają na kredytach więc zaczną ich udzielać...albo po prostu "bo tak"
    Ja jak u Białka zadałem kilka pytań czemu ma być hossa to ani jednej odpowiedzi nie dostałem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Spin sam jak jest. Każdy rynek opiera się na prawie podaży i popytu. Jeśli wystąpi na nim szok w postaci braku np. mieszkan, a obfitości taniego pieniądza/kredytu to ceny wędrują w kosmos...jednak nawet najwyższe drzewa nie rosną do nieba i po wyczerpaniu się dopalaczy następuje proces poszukiwania nowej ceny równowagi. Działa to na każdym aktywie.

      Co do Białka to od prawie roku wierzy w hossę, kilku z jego komentatorów nawet w HOSSANNĘ. Ja nie wykluczam bo żółci towarzysze mają wybory już za chwilę i rzutem na taśmę mogą rozkręcic budowę 1000mostów przez jedną i tę samą rzekę, w EU Mr. Draghi będący teraz szefem ECB może już za tydzien dwa zacząc dilowac dragi w postaci zadrukowanych papierków z napisem EURO, w USA Helikopter Ben także wstrzymuje się chyba tylko tym, że w przedzień wyborów nie wypada mu opowiedziec sie po jednej stronie tak ostentacyjnie.

      Ale gdy to co powyżej ZAWIEDZIE i nie ruszy realną sferą gospodarek to...będzie high time kupic tego Gatlinga, o którym dywagowałeś z Hansem.

      Pozdro Kolego,

      Usuń
  3. Powolutku rynek będzie obumierał, w Katowicach stoją puste całe osiedla. W miastach ościennych nikt nie kupuje nowych atrakcyjnych mieszkań w cenach 3200-3400.

    Idą natomiast jak świeże bułeczki domy jednorodzinne. Padaka! A kiedy będziemy mieli wyż demograficzny? Co z mieszkaniami po babciach? Na dodatek nadal budują, dla kogo i po co.

    Jeśli ktoś jest zainteresowany pustymi mieszkaniami niech pisze, podam nazwy firm mailem.

    Gospodarzu dziękuje za ciekawe linki do blogów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkaniówka to specyficzna działalność gospodarcza. Opiera się na tzw. barierach wejścia ( kapitały, technologia, pracownicy, etc) i popycie. Popyt jest pochodną demografii oraz...taniego/łatwo dostępnego pieniądza. Ta mieszanka daje paliwo do powstawania bąbla spekulacyjnego vel bańki inwestycyjnej bo nagle okazuje się, że z powodu braku podaży ( mieszkań, domów, lokali) ich ceny idą UP, marże UP, ROE są ponadprzeciętne. Przyciąga to jak magnes ludzi żądnych szybkiego zysku - taki Gant to przeciez ziomale od...KANTORÓW wymiany walut jeśli dobrze pamiętam. Problem w tym, że nic nie może wiecznie trwac. 2mln osób wyemigrowało z "zielonej wyspy" i myślę, że nigdy nie powróci. Były to osoby w tzw. wieku rozrodczym, pochodna ostatniego wielkiego wyżu demograficznego ( Solidarność i stan wojenny komunistów przeciwko Polakom). Do tego ok 1mln mieszkań ( z palca to piszę i lepiej na tym nie polegac tylko sprawdzic u źródeł) już kupiła mieszkanie zaciągając nierzadko dożywotni kontrakt na niewolnika banku...ci ludzie w normalnej sytuacji po kilku latach zmieniliby mieszkanie na inne, teraz będa trwac aby "nie stracic".

      Do tego dochodzi normalny trend obserwowany w całym cywilizowanym świecie czyli de-urbanizacji tych, których na to stać - stąd popyt na domki jednorodzinne. Z kilka lat uaktywnią się "spadki"...nieciekawie.

      Dlatego też jeśli nie będzie wysokiej inflacji to mieszkaniówkę czeka w najbliższych latach powrót do sytuacji z początku tego wieku.


      Co do podziękowań to Bóg zapłać. Przy takim, a nie innym poziomie edukacji w Polandzie, dezinformacji mediów zaprzyjaźnionych i odzyskanych to GRZECHEM jest trzymac światło pod kocem, tylko dla siebie. Tych, których polecam nie powstydzę się i często aż zazdroszczę widząc ich wpisy, że nie mam monopolu wyłączność dobrych notek:)

      Pozdrowienia.

      ps. Wydaje mi się, że Twoją ideę - http://generatorfinansowy.blogspot.com - też reklamowałem swego czasu. W każdym razie, mam od Ciebie sporo Czytelników z linku. Dziękuję.

      Usuń
    2. tak tak reklamowałeś, podobno blog całkiem przejrzyście wygląda, co cieszy. Ładnie w słowa ubrałeś - światło pod kocem trzymane, właściwie nie trzymane:)

      Co do inflacji to nie wiadomo, może być! Na blogu Rafała Hirsza, nie dalej jak wczoraj oglądałem sobie wypunktowaną hiperinflację. Tak naprawdę nie wiadomo, czy nie jesteśmy w przededniu. Należy poczekać.

      W mojej opinii ceny mieszkań zrobią 0,7 fibo od szczytów, ale to tylko moje przewidywania, które przecież nie muszą się ziścić.

      Zresztą nie tylko tutaj patrząc, jestem wielkim niedźwiedziem poszczególnych klas aktywów. Więcej piszę na
      http://risk-and-profit.blogspot.com/ ot tak, mój blog od przemyśleń związanych z inwestowaniem :)

      Czekam na kolejny artykuł i nie chodzi o samą merytoryczną stronę, a również styl pisania. Jeśli się czegoś nie ma, to próbuje się do tego dążyć, ale nie zawsze wystarcza sama praca. Szczypta talentu wymagana.

      Usuń
    3. Risk and profit to Ty? Zatem dodam blog do listy.:)

      Co do hiperinflacji to warto ustalić fakty. Hiperinflacja to CAŁKOWITA UTRATA ZAUFANIA DO WALUTY! Aby mogła sie zmaterializować potrzebny jest CZAS! Najpierw MUSI byc inflacja, którą tysiące/miliony uczestników rynku zaczynają obserwować i nią się interesować z racji utraty siły nabywczej przez ich pieniądze. Z każdym okresem obserwacji poszukiwanie większego "frajera" zaczyna nabierać coraz szybszego tempa. Pieniądz parzy w ręce coraz mocniej i od pewnego momentu nikt go już nie potrzebuje do WYMIANY.

      Zastanów się czy naprawdę dostrzegasz te tysiące w swym otoczeniu, które już dziś zamiast dywagowac o Giertychu, Tusku juniorze i seniorze, Kaczafim czy o tym kto kogo zdradził lub majtki przez głowę zdjął w jakims serialu zajmują się troską o swój środek wymiany?

      Pamiętaj, że ludzie generalnie zaczynają się czymś interesować kiedy media im to powiedzą. Myślę, że tematu w tej chwili nie mam. Naprawdę chciałbym nie mylic sie w tej kwestii. Zarówno dla swojego dobra ( mam jakies tam oszczędności) jak i dla wspólnoty. Hiperinflacja to najgorsze poza wojną, głodem i morem co może się nam przytrafić.

      Zachodź częściej.
      Pozdro,



      Usuń
    4. Nie tysiące, ale spora garstka się znajdzie w moim otoczeniu, części staram się nadal przedstawić poza tefałenowski obraz świata, z różnym skutkiem.

      Jak to powiedział (chyba) Einstein nie dyskutuj z idiotą, najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a później Cię zmiażdży - czyli nic na silę.

      Nie ukrywam blogi są jednym z źródeł przekazu informacji. Od dawna patrząc na rynek jestem niedźwiedziem, a im dalej obserwuję poszczególne gospodarki, umacniam się w przekonaniu, kolejnej fazy kryzysu.

      Niestety blog traci czytelników - ludzie kochają wzrosty. Kiedyś ktoś tak argumentował za hossą. Mają być wzrosty i to się liczy - gospodarka się jakoś wykaraska z bagna (hihi). Jakby to były dwa światy.

      Dziękuję za zamieszczenie linka, też dodam Njusacza:) jak pisałem lubię ten styl pisania.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Dla mnie blogi są JEDYNYM źródłem wiarygodnych informacji, dawno temu się na tym złapałem. Co ciekawe wyostrzyły się zmysły, jakże teraz wyraźnie widać manipulacje, socjotechnik, sprzedajność i ordynarne kłamstwa mediów reżimowych.
      Blogowiczów jest mniej, za dziećmi i sierotami hossy nie tęsknię. Ewidentnie widzę trend wycofania się wielu sensownych ludzi w niszowe blogi gdzie dużo ludzi zna się nie tylko on - line ;), ale co smutne wielu ludziom nie chce się pisać i kłócić z jakimiś imbecylami - to takie moje refleksje np po blogu Białka.

      Usuń
    6. Aby wystąpiła inflacja i następnie przeszła w hiperinflację to muszą obudzic się MILIONY!!! To, że garstka nawet tak duża jak tutaj na blogu siedzi i martwi się ewentualnością utraty wartości przez ich oszczędności to NIC NIE ZNACZY!

      Co do magii pozytywnych wiadomości. Dawniej posłanca złych wieści skracano o głowę! Teraz co najwyżej ośmiesza się go, robi z niego durnia albo oszołoma. Najlepszy przykład El Profesore Rybiński. Tajmingu może i nie ma ale łba (nie mogę odnaleźc w pamięci jak określa się bardzo duża głowę) na karku nikt mu nie odbierze. Tak łebskiego faceta traktuje się jak pośmiewisko i żer dla "serialowców" bo jest "antyrządowy" i "myli się"!!!

      Sam jeszcze 5, 6 lat temu nie grałem na krótko ( obstawiałem spadki indexów, akcji) i każdego kto chwalił mi sie ile zarobił na szorceniu miałem za...złego człowieka! Ja który na bananówce siedzę od 1998r przez tyle lat spekulowałem tylko na wzrosty!!! To najlepszy dowód anegdotyczny na potwierdzenie Twej tezy, że ludzie chcą pozytywów z natury. Oczy na świat otwierają się z czasem...najważniejsze jednak aby NIE ZA PÓŹNO. Warto śledzić blogi w szczególności te z mej listy :)

      Co do blogu Białka. To facet jest łebski ale bywa omylny( jak każdy!). Do tego czasem lubi wyciągać wnioski, które są mu bliższe, tylko po 3, 4 analogicznych zdarzeniach zaobserwowanych w przeszłości. Lubię i cenię go bardzo. Bardzo ciekawy blog, o własnej specyfice i targecie.

      Usuń
  4. Pamiętam jak w 2007 w apogeum bańki naganiacze z tych wszystkich firemek "darmowego doradztwa finansowego" twierdzili że nieruchomości będą drożeć co roku o 10%.Tak na zdrowy rozum, zwykła logikę jakim cudem mieszkania w warszawie miałby być droższe niż w Berlinie? i analogicznie do innych miast? I co roku stawać się droższe? Gdzie polanad, a gdzie Niemcy, UK, Francja, Norwegia...zarobki 4 i więcej razy niższe a ceny za klitki zwane "apartamentami" takie same albo wyższe. Czymś tam mnie zbyli już mi "kredytu we franku" nie chcieli wciskać ;)

    Ale ok, było minęło choć wpisy "Kto nie kupił teraz mieszkania przegrał życie" do dzisiaj pamiętam, i zastanawiam się kto to pisał? po co? co miał w głowie?

    W polandzie brakuje mieszkań, ludzie mieszkają w klitkach, w fatalnych warunkach gdyby mieli możliwość to by kupowali mieszkania/domy ale ich nie stać. Banda banksterki, developerów, notariuszy, pośredników, państwo w swej zachłanności przycisnęło ludzi do ściany. Społeczeństwo jest biedne, nie ma perspektyw i zostało już tyle razy zrobione w ch... że nie będzie się już jako "masa" dało nabierać na fundusze, kredyty i inne pierdy. Poza tym sporo ludzi było za granicą i wiedza że da się żyć inaczej. Że polanda to chory kraj.

    Musiałoby wejść w życie nowe pokolenie, ci którzy teraz siedzą w gimnazjach i liceach ale znów zachłanność zrobiła swoje tworząc kwadraturę koła;
    - jest katastrofa demograficzna, będzie coraz mniej niewolników w polandzie
    - miliony ludzi wyjechało i nigdy tu nie wróci - bo po co?
    - kolejne miliony jak tylko skończą szkołę stad wyjadą - po co mają tu zostać?
    - imigranci tutaj nie przyjadą - bo po co?
    - ci którzy tutaj zostali albo już kupili, albo są w pułapce "apartamentu" 40-50m2 w CHF na 30 lat, albo ich nie stać i nic nie kupią
    więc powiedzmy sobie wprost; nawet jak zaczną budować mniej to i tak nie spowoduje to hossy, a kolejne kilkaset tysięcy ludzi od budowlańców po ludzi z fabryk armatury, mebli, składów budowlanych, sklepów z wyposażeniem etc... będzie musiało albo szukać innej roboty albo stad wyjechać, kolejni potencjalni klienci znikną, kolejne dzieci nie urodzą się, albo się urodzą za granicą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, choć nie do końca! Jednak jest też cała masa ludzi, którzy:
      -myślą,
      -nie zaciągali kredytów,
      -pracują,;
      -prowadzą własne firmy,
      -rozwijają się.
      i te grupki właśnie mają gigantyczną szanse na kooperację, między sobą.

      Taką siatką ludzi staram się otaczać i nie narzekam, oni również.

      Kiedyś mała wioska była samo wystarczalna, pomimo nakładanych danin etc

      Jak napisałem na wstępie, masz rację w skali makro - nie mikro.

      Usuń
  5. Mądrego i dobrze posłuchać :)
    Jeżeli chodzi o szybki spadek cen to może się zdarzyć ale nie musi. Aktualnie obserwuję rynek nieruchomości w UK i rzeczywiście można znaleźć bardzo tanie oferty... ale w kiepskiej lokalizacji/źle utrzymane. Po prostu rynek wymiera. Ludzie boją się brać większe nieruchomości, a jak już wystawiają swoje domy na sprzedaż to chcą za nie za dużo. Nie mogą znaleźć kupca miesiącami a przez to na droższe domy też nie ma popytu. I będzie się tak działo aż stopy nie pójdą znacząco do góry i ludzie będą musieli sprzedać. Tyle tylko, że znowu będą to domy tańsze/gorzej utrzymane, bo największe problemy ze spłatą będą mieli ci biedniejsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bank of England wprowadził BARDZO dużo kaski do systemu w ramach swoich programów QE. Tego typu powiększenie podaży pieniądza implikuje poszukiwanie schronienia dla nich przez tych, którzy je mają. Nieruchomości od lat uznawane były za dobry hedż przeciw inflacji. Stąd takie, a nie inne zachowanie rynku, o którym wspominasz. W ekonomii nazywa się to Efektem Cantillona. Planowałem opisac to na blogu. Może jeszcze to zrobię.

      Czy możesz potwierdzić, że na rynku mieszkaniowym w UK trzyma sie w zasadzie tylko Londyn bo z całej reszty kraju schodzi cały czas powietrze?

      Usuń
    2. W UK swego przełom lat 70/80 domy (bo oni głównie mieszkają w domach) byłby bardzo tanie, ceny zaczęły rosnąć wraz z imigracją głownie pakistańczyków i hindusów. Domy które kosztowały po 20k Funtów w okolicach wejścia polandy do wujni europejskiej kosztowały około 40-50k by w szczycie bańki (bo Polacy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, etc tez kupowali) osiągnąć 70-80k, teraz to spadło znów w okolice 50k.
      Te informacje to rejon Great Manchster, zakładam że gdzie indziej jest podobnie. Londyn to inna bajka, tam ludzie mieszkają wszedzie od piwnic po barki na Tamizie.

      Usuń
    3. Powietrze schodzi, ale bardzo wolno - przynajmniej w Midlands. Jak ktos nie musi sprzedac to nie chce schodzic z ceny. Ceny ofertowe raczej stoja w miejscu, ceny transakcyjne okolo 4% nizsze (na podstawie miejscowosci okolo 50tys) - czyli nie widac przelamania. Tyle tylko, ze wolumen jest dosc maly. Powyzsze tyczy sie miejscowosci z duzym zatrudnieniem w urzedach i paroma firmami realizujacymi kontrakty w sektorze energetycznym, takze kryzys nie jest az tak bardzo widoczny.
      Jezeli chodzi o szukanie schronienia dla kapitalu, to chyba raczej albo wieksze miasta (Londyn, Birmingham), albo snobistyczne miasteczka (np. Bath) i wsie.
      Rozwijajac dalej temat shcronienia kapitalu to ostatnio bylem swiadkiem zakupu nieruchomosci na wynajem: theoretical yield okolo 5.5%.
      Pojawia sie tez powoli problem z podaza domow na wynajem a rent rosnie.
      Takze podsumowujac: jak ktos mieszka w UK na stale, aktualnie wynajmuje i stac go na zakup domu ktory mu wystarczy na nastepne 10 lat to jest to chyba najlepsze co mozna zrobic z kasa.
      Jeszcze ciekawostka na temat kredytow mieszkaniowych w UK: jak masz LTV 60% to dostaniesz 3% stale przez 5 lat (wg. mnie pierwsza klasa!). Jak potrzebujesz LTV 90% - 95% to, ze tak powiem, jestes w ciemej du.ie bo prawdopodobnie dostaniesz jedynie variable rate i to na jakies 5-6% (albo wogole nic).

      Usuń
  6. a co ty chcesz od Madrali ... gosciu zarobil uczciwie kupe kasy - nikogo nie zmuszal do kupowania tylko radzil i kto sie go posluchal kiedy zaczal naganiac ten sam zarobil kupe pieniedzy ... potem powiedzial ze sprzedaje i tyle go bylo widac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego ja chcę od Mądrali? Zdziwię Ciebie może Anonimie ale niczego. Nie mam nic na przeciwko niemu ani on prawdopodobnie nic do mnie też nie ma. Mało tego nie twierdzę i nigdy nie twierdziłem, że facet brał kasę za to co robił. Ot mógł być faktycznie mądralą, która wyczuła trend, siadła na niego i dojechała z nim do końca inkasując parę ładnych baniek na swym wyczuciu. Ja po prostu jestem wyczulony na naganiaczy do gry w 3 karty bo niby "każdy wygrać może jeśli tylko szczęściu dopomoże" ale zawsze wygrywa ten co ma stolik i karty do gry.

      Jedyne co napisałem to informacja, że facet wyzwolił we mnie mechanizm Gant=UWAGA KANT. Tyle.

      ps. nigdy nie spekulowałem/inwestowałem w akcje Ganta.

      pps. Niestety nie słyszałem Mądrali dzwoniącego do Rynków dla Opornych z info - SPRZEDAJĘ - i teraz radzę wam dawcom kapitału to samo. Dlatego też faktycznie - mam - do niego żal, że wychodząc nie powiedział do widzenia, a wypadło.

      Usuń
  7. @spin
    100% racji we wpisach. Nie moge wiecej dodac bo temat jest wyczerpywany przez Ciebie :-)
    @generator
    masa ludzi , którzy nie mają kredytów ?

    powiem Ci tak jak na Warszawe i majac znajomych na prowincji ze strony rodziny powiem tyle ,ze razem z zona i jeszcze jedna para na 25 osob ode mnie z pracy i 32 z pracy od strony zony + okolo 20 znajimych z prowninci - 95% MA KREDYTY !!! WIEK OD 27 DO 45 LAT !!!!!! Ci co nie maja kredytu to dostali w spadku , od rodzicow badz nie kupuja jak ja. Powiem tak bez kredyty sa unikaty w tym wieku produkcyjnym zatem w jakiej Ty sie obracasz grupie mowiac ,ze sa takowe spore zlepki ludzi co ich nie maja ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak Marku, cała masa ludzi nie zaciągała kredytu na mieszkania mając świadomość bańki, bądź wcześniej kupili mieszkania tzn przed skokiem cen.

    Dokładniej rzecz ujmując, w grupie bliskich znajomych (około 20 osób) jedna para zdecydowała się na hipotekę, co i tak nie było złym rozwiązaniem, dysponując połową potrzebnego kapitału.

    Były pracodawca, około 15 osób, jedna osoba zaciągnęła pętlę, ale był to rok 2006. W 2010 m.in. za moją namową sprzedała mieszkanie z dużym zyskiem i wynajęła mieszkanie. Teraz wynajmuje tym samym dysponuje kapitałem, a koszty wynajęcia są podobne do zamieszkania w kredytowanym mieszkaniu.

    Rodzina, około 25 osób - kuzynostwo. Jedna rodzina wzięła kredyt na mieszkanie.

    Należy również oddzielić kredyty od kredytów hipotecznych. Powyżej opisałem sytuację z pkt. widzenia kredytów hipotecznych.

    Rozróżniłbym też Katowice od Warszawy. Wystarczy spojrzeć na ceny za m2. Średnie zarobki. Dostępność dobrze płatnych miejsc pracy. Na Śląsku ciężko znaleźć posadę z wynagrodzeniem 6-7 k/m-c. W stolicy łatwiej i domyślam się, że nie są to luksusy.

    Ostatnie najważniejsze. Dlaczego pewne grupy zadłużały się na potęgę? Otóż ogromna ilość ludzi przeżyła tzw. awans społeczny. Nagle odnotowywały stały sporo większy napływ gotówki. Ten napływ kasy spowodował ogromny wzrost potrzeb konsumpcyjnych. Kupno mieszkań z kredytem na 35 lat stało się normalnością,mało tego, otrzymywane zarobki pojmowane były, być może nadal są, za pewną stałą - do końca życia. Stąd skłonność do kredytów.

    Widzisz znajomi, rodzina, tak naprawdę nie wielu przeżyło wzrost wynagrodzenia z 1 tysiąca na np 4-6 tysięcy na miesiąc. Raczej nie zmieniają miejsc pracy a zarobki nie przyrastają skokowo. Oscylują w granicach 2-3 tysięcy na miesiąc.

    Mam nadzieję, że wyczerpująco opisałem swoją grupę bliskich, najbliższych znajomych. Tylko około 5 % zakredytowało się do śmierci, bo inaczej tego nazwać nie można.

    Podsumowując. Nie jest łatwo, istnieje jednak również ta jaśniejsza strona świata.

    Pozdrawiam
    Generator Krzyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.zw.com.pl/artykul/13,660870_Co-czwarty-warszawiak-mieszka-z-rodzicami.html

      Jedni nie mają wyjścia inni nie mają możliwości. Tak czy siak ta kasa będzie musiała z tych czy z tamtych kieszeni wypłynąć czy to do banku czy do najemców.
      Jedni wybrali kredyt do śmierci a inni odkładanie 1k miesięcznie na swoje wymarzone m-2 - też do śmierci.
      No chyba, że całe życie z rodzicami na ich garnuszku, ale to raczej kiepskie dla wszystkich rozwiązanie.

      flanela

      Usuń
    2. Flanela racja - ja jednak wolę ciułać, a jak zwyczajnie nie będzie się chciało robić nic, to po paru latach ciułania nie będę robił nic:) masło maślane:)

      Z życia. Na początku roku pracodawca po 9 latach współpracy zaproponował mi nowe "mega" atrakcyjne warunki wzajemnej współpracy. Rzecz jasna nie skorzystałem. Udałem się do Urzędu Pracy po zasiłek na fajki. W spokoju zaplanowałem strategię działania własnej firmy. Trwało to chyba 3 miesiące. Teraz spokojnie buduję infrastrukturę z klientami. Generalnie nie muszę się śpieszyć.

      Taką właśnie możliwość dało mi ciułanie, choć nie jest idealnym rozwiązaniem to, jest o niebo lepsze od sznura na szyi.

      Kolejna kwestia. Będąc w Norwegii zainspirowała mnie budowa szeregowa. Teraz staram się to wdrażać w życie. Co oznacza, że szukam rodzin do wybudowania szeregowca dla 4 rodzin. Minimalizuje to koszt infrastruktury wspólnej, dach, ogrzewanie etc. Takie rozwiązaniem pozwala na posiadanie własnego m z liczbą 100m2 za około 230k zł (Śląsk).

      Tak więc są rozwiązania i podobnie jak na giełdzie tak również w życiu nie planuje poruszać się stadnie.

      Pozdrawiam


      Usuń
    3. @ flanela

      Z tymi rodzicami na ich garnuszku to moim zdaniem trochę zbyt duże uogólnienie. Jeśli rodzice mają małe M2 to owszem, może być ciężko ale znam wiele rodzin, gdzie rodzice budowali wiele lat temu dom z myślą o swoich dzieciach i spokojnie dzieci mogą mieszkać z rodzicami nie przeszkadzając sobie nawzajem, a wręcz odwrotnie. Takie mieszkanie razem ma wiele plusów. Chociaż nawet mając tak komfortową sytuację wielu znajomych z różnych powodów (problemy z porozumieniem, chęć pracy i mieszkania w innym miejscu) zakłada pętlę na swoją szyję i bierze hipotekę. Ich życie, ich decyzja.

      Sam przed ślubem musiałem kilka opcji przemyśleć. Mieszkanie w domku jednorodzinnym z rodzicami, teściami, lub własnościowym (moich rodziców) M2 w niedużym mieście. Obydwa domki przygotowane do mieszkania dla 2 rodzin. Od hipoteki na 30 lat broniłbym się do upadłości. W końcu, po generalnym remoncie (w większości własnymi siłami) mieszkam razem z teściami. Oddzielne wejście, ponad 100 metrów pomieszczeń, wspólne podwórko i nie zamieniłbym tego na własny domek lub tym bardziej na własne mieszkanie. Wiele kosztów wychodzi taniej dzieląc na 2 rodziny. Jedna rodzina wyjeżdża to druga cały czas jest w domu, więc nie ma problemu, co zrobić z domem podczas nieobecności. Jedni mogą zawsze liczyć na pomoc drugich. Dziecko w drodze więc w niedalekiej przyszłości nie będzie trzeba jechać daleko żeby dziecko rodzicom podrzucić ;). Więcej rąk do pracy, jeśli coś trzeba zrobić koło domu, przez co więcej też wolnego czasu dla siebie. Pieniążków w kieszeni też więcej zostaje, ponieważ nawet drobne (czasami też grube) prace remontowo budowlane wykonujemy sami, a koszty, które trzeba ponieść można podzielić również na 2. Plusów jest dużo więcej, a minusy… na pewno zawsze są ale przyznam się szczerze, że te minusy jak do tej pory nie są dla mnie minusami :) może wszystko zależy od rodziców-teściów i faktu czy się można z nimi dogadać ;) pieniążki wolę wydawać na inne rzeczy niż „mała ratka” na 30 lat. Aż mi dreszcz przechodzi po plecach jak pomyślę o hipotece do końca życia. Teraz mam pieniądze, ale nie wiem co będzie za rok, 5 lat, tym bardziej za 10-20 lat. Nikt nie zna przyszłości a hipotekę spłacać trzeba zawsze. /dp

      Usuń
    4. @dp

      No, ale chyba rozumiesz, że nie każdego interesuje życie w takiej komunie.
      nie każdy też ma takie komfortowe relacje z rodzicami/teściami i nie każdy chce. Są plusy dodatnie i ujemne.
      Inny powie, że choćby w kawalerce z tym dreszczem, którego się lękasz, byle nie z rodzicami.
      Pytanie jak długo broniłbyś się od tej hipoteki, gdyby nie ten komfort w postaci rodziców/teściów. Może warto się podzielić z blogosferą takim złotym rozwiązaniem.

      flanela

      Usuń
    5. Widzę, że próbujecie rozstrzygnąć to co jest SUBIEKTYWNE dla każdego.

      Kredyt nie jest złem, a dobrodziejstwem które pozwala wygładzić konsumpcję w czasie jak to się zgrabnie określa w ekonomii. Problem zaczyna się gdy kredyt jest non-performing, że tak powiem albo gdy przekracza pewną ( również subiektywna) granicę poziomu zadłużenia.

      Dla mnie jeśli coś nie generuje wartości, a koszty to nawet tego nie biorę pod uwagę bo szkoda czasu i zdrowia w przyszłości.

      Plusy mieszkania z rodzicami zależą od: wielkości lokum, od samodzielności=autonomii, "kawalerki", żony czy dzieci jako składowych w równaniu. Generalnie nie jest takie złe ( sam do prawie 30żyłem u mamusi dzięki czemu doszedłem do dużych pieniędzy i wolności obecnie).

      Mam jednak znajomego, który od 16 roku życia jest poza domem, wielokrotnie musiał przyciskać jądra do umywalki bo miał tak ciężko...i co go nie zabiło to...wzmocniło. Nikt go nie rozpieszczał i non stop walczył licząc tylko na siebie. Dziś ma, szacuję, 50x tyle co ja. Dużo.


      Flanela - wystarczy?

      Usuń
    6. @ Njusacz

      No i dołączyłeś ze swoim "SUBIEKTYWIZMEM" Jak już pisałem, sa plusy dodatnie i ujemne mieszkania z rodzicami. Ja bym nie chciała, 20 lat mi wystarczyło. Z jakiegoś powodu i Ty już nie mieszkasz. Niczego nie dowiodłeś ani specjalnej alternatywy nie podałeś zjadaczom chleba z masłem.
      Wystarczy, że założysz, że inni nie są tak samo zdolni/sprytni/ i pracują na jakimś tam etacie, większym lub mniejszym. Nie mają wielkich oszczędności, komfortowych wyjść. Ot 2x pensje i chcą u siebie. Nie chcą też miażdzyć sobie jąder. Przegrali życie ?

      Usuń
    7. @flanela

      Może źle mnie rozumiesz. Nie próbuję pokazać wyższości życia razem na kupie nad mieszkaniem samemu tylko twierdzę, że nie można uogólniać mieszkania z rodzicami do końca życia, bo to nie musi być takie złe. Ani rozwiązanie razem, ani osobno nie ma wyższości, ponieważ to wszystko zależy od preferencji konkretnej jednostki. Nie każdy jest taki sam i rozumiem Cię doskonale. Znam osoby, które wolą choćby w kawalerce na kredyt, ale żeby być u siebie, bo inaczej czują się po prostu źle. Decyzja należy do nich i tak jak wspominałem każdy musi podjąć taką decyzję sam, bo to jest jego życie, a taka decyzja na pewno będzie miała na to życie duży wpływ.

      Co do złotego rozwiązania to jest takie jedno, a mianowicie ewakuacja z naszej śmiesznej zielonej od pomysłów Tuska i spółki wyspy. Na chwilę obecną nie mam w Polsce źle i przede wszystkim to mnie tutaj trzyma, ale gdyby było gorzej to jedynym wyjściem jest ewakuacja z tego chorego kraju. Prawdę mówiąc nawet po ślubie z żoną się nad tym zastanawialiśmy i nie twierdzimy na 100%, że tu na zawsze zostaniemy. Polska jest dzikim krajem i najzwyczajniej nie każdy może mieć ochotę tutaj mieszkać. Czasami trzeba się przełamać i zakończyć jeden etap w życiu i rozpocząć drugi.

      Co do hipoteki to tak dla przemyślenia. Mam rodzinę w Szwecji i tam praktycznie nie ma mieszkań własnościowych. Jak Szwedzi słyszą, że dom i do tego murowany jest nasza własnością to mówią, że w takim razie musimy być bogaci :) A jak Ci biedni Szwedzi sobie żyją to nawet nie będę tłumaczył, bo chyba nie muszę. I to na dodatek płacąc tak wysokie podatki na wszystko ich stać. Więc uwierzcie, że posiadanie mieszkania lub domu na własność nie jest „niezbędne” do szczęścia. Na pewno jest to plus, na który warto pracować, ale nigdy za wszelką cenę. My Polacy najzwyczajniej mamy wbite do głowy, że nawet zarzynając się powinniśmy postawić własny dom. Jak to było? Postawić dom, spłodzić syna i posadzić drzewo? A jak drzewo wyższe już od domu to można odchodzić ;) /dp

      Usuń
    8. @ Anonimowy z 6 września 2012 15:32

      Piszesz: Z jakiegoś powodu i Ty już nie mieszkasz.
      Odp.: Nie mieszkam nie dlatego, że nie chcę albo mi tak rewelacyjnie dobrze na swoim. Ot wygoda większa i niepodległość zamiast autonomii. Nie mieszkam dlatego, że stać mnie już na luksus wolności. Dlatego napisałem o tym subiektywizmie! Dla jednego stary garbus jest więcej warty od nowego bo ma miec rzekomo duszę. Dla innego na pustyni szklanka wody warta jest wszystkich pieniędzy bo...pic się chce ponad wszystko!

      Piszesz: Niczego nie dowiodłeś ani specjalnej alternatywy nie podałeś zjadaczom chleba z masłem.
      Odp: Hmmm. Jeśli kogoś stać niech idzie na swoje. Jeśli ktoś nie może już wytrzymać z mamusią niech idzie na swoje. Jeśli ktoś uważa, że w ciągu x czasu zarobi dzięki przeprowadzce to niech idzie. Nie ma jednej odpowiedzi bo albo komuś smakuje chleb z masełkiem mamusi i go zajada nawet bez apetytu albo komuś smakuje chleb ze smalcem. I Ty wygmasz ode mnie abym temu od smalcu powiedział...durny jesteś bo masło zdrowsze dla ciebie?

      Piszesz: Wystarczy, że założysz, że inni nie są tak samo zdolni/sprytni/ i pracują na jakimś tam etacie, większym lub mniejszym. Nie mają wielkich oszczędności, komfortowych wyjść. Ot 2x pensje i chcą u siebie. Nie chcą też miażdzyć sobie jąder. Przegrali życie ?
      Odp: Facet, którego historię przywołałem nie skończył nawet zawodówki! Szybko "wpadł" ale dziecka nie zabił. Przez lata zapierdalał i główkował po to aby WYGRAĆ ZYCIE, które teraz ma. Po to aby kupować zdolności/spryt/pracę takich durni i maminsynków jak ja. To demagogia z tym "przegrał życie"!!!

      Zycie to nieustanny wybór! Wolna wola. Cały czas kształtujesz je tak jak chcesz, jak wygodniej, użyteczniej. Nie ma jednej zasady, jednego wzorca zachowań bo każdy jest inny. Przegrać życie można tylko z gnuśności, lenistwa bo czas ucieka.

      Piszesz etat, spokojne charaktery, jakieś zobowiązania w tle. Mówię ok i patrzę z szerszej perspektywy. Czego brakuje tym osobom w życiu? Jakie mają pragnienia? Co chcą poświecić aby to osiągnąć bo SAMO nie przyjdzie. To obśmiewane życie na garnuszku u rodziców to nierzadko czasowa rezygnacja z czegoś, poświęcenie w imię czegoś.

      I to jest piękne bo twórcze. Możliwości dookoła jest dużo. Skończona ilość według mnie ale zawsze jakieś są. To stawianie realnych marzeń i dążenie do ich realizacji. Od mrzonek nikt nie jest wolny ale po co im się oddawać w długim terminie?

      I jeszcze wprost napiszę o "miażdżeniu jąder" ( w mym oryginale "przyciskaniu jąder do umywalki" - niesamowite uczucie na marginesie). Nikt nikogo nie zmusza do wysiłku! Mało tego każdy ma swój własny system/hierarchię wartości. Miłość, przyjaźń, spokój, szacunek stoi w niej 10pięter wyżej niż rajska wyspa.

      Usuń
    9. @dp, Njusacz

      ok panowie ja Was zrozumialem.

      @Njusacz

      nie łącz zdolności i sprytu z wykształceniem, bo to nie koniecznie idzie w parze ;)
      nigdzie nie wyśmiewałem mieszkania u mamusi. miałem taką możliwość i świadomie z niej zrezygnowałem

      Usuń
    10. @ flanela.

      zgadzam sie co do pierwszej obserwacji. ja jestem wykształcony i myślę, że dośc zdolny ale sprytu we mnie za 5 groszy nie uświadczysz. rzadko trafiają się wybitne jednostki do wszystkiego. raczej każdy musi sobie dawac rade z tym co ma. najważniejsze to zidentyfikować swoje mocne i słabe strony.


      przepraszam, że uczyniłem Ciebie adresatem ( mimowolnym) tej przemowy o mieszkaniu z mamuśkami.

      witaj na blogu.

      Usuń
  9. Najlepiej to by było mieszkać w kraju z ludźmi myślącymi podobnie, bez socjalu, z demokracja bezpośrednią, minimalną ilością urzędasów - których liczba byłby określoną w referendum - wybieralnymi, kadencyjnymi sędziami i policją...niestety marzenia, i nie do spełnienia w tym życiu i bez ekspansji człowieka w kosmos. To taka dygresja ad pomysłu Risca, niestety nie ten rejon, a w planach nie ten kraj.
    Co do mieszkania z rodziną za i przeciw nie będę się wypowiadał tu jest za wiele zmiennych i co komu pasuje. Natomiast wybór między najmem a hipoteką w warunkach polandy przybierający postać wyboru między topieniem się a powieszeniem przez siłę nabywcza i zarobki.
    W tym syfie człowiek ciuła 1000 pln miesięcznie, w UK ludzie(rodzina) z głową na karku i mózgiem zamiast papki Tajnego Współpracownika i Tusk Vison Network, że "mu się należy, zasługuje, musi się realizować" żyjąc oszczędnie, są w stanie odłożyć 1500 funtów miesięcznie, a to oznacza że są w stanie w ciągu 5 lat odłożyć na dom, bez fajerwerków ale własne i wcale nie takie ciasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Spinnaker01

      To ciekawe co piszesz o cenach tych domów. Wychodzi na to, że tam wielu w swoich własnym nie tak ciasnym mieszkać powinno. Ciekawe jaka lokalizacja.Znajmoma brytyjka, która pracuje w polandzie narzeka na koszty życia w UK. Niby nie chodziło o londyn tylko oxford, że domy drogie, że życie drogie.
      Możesz rzucić jakiegoś przykładowego linka z cenami ?

      flanela

      Usuń
    2. To moze ja dorzuce pare groszy do tematu cen nieruchomosci w UK.
      50K za dom??!! WOW. Moze ciagle slabo znam inne rejony anglii ale moge sie wypowiedziec na temat tzw. South East-u czyli rejonow w okolicy Londynu.
      Mieszkanie "w bloku" 3 pokojowe(2 sypialnie) ok 60m2 - od 150K w zwyz
      Co ciekawe ceny "domow" podobne. nalezy jednak zdawac sobie sprawe ze domy sa tutaj zazwyczaj szeregowe i o bardzo malych metrazach np. 2 bedroom house to nie wiecej jak 60-70m2! z "ogrodkiem" 40m2.
      Porzadny dom jak w polsce czyli wolnostojacy >120 metrow z ogrodem to sa juz kwoty rzedu 0,5 miliona! Chetnie podesle linki dla zaiteresowanych.
      Co ciekawe (i bardzo pozytywne) mieszkania od dewelopera sa wykonczone!

      Usuń
    3. Wpis sprzed kilku dni jest zazwyczaj słabo odwiedzany. Ten miał dziś tylko 30 odwiedzin.

      Bardzo ciekawa informacja i szkoda aby się "ulotniła". Jeśli chcesz przegadac, poinformowac innych to podrzuc pod najnowsza notką.

      Usuń
    4. Jestem pierwszy raz na twoim blogu - widze ze czuwasz nad przejrzystocia i probujesz to jakos redagowac - tak trzymac!

      Cwanygapa

      Usuń
    5. Różnie bywa z czujnością - czasu - bywa, że brakuje.

      Witaj na blogu Gapo!

      Usuń
  10. Wypowiadam się za Manchaster i okolice Liverpool, Leeds Coventry, tam byłem, widziałem to i się wypowiadam.Z Polaków których tam znałem większość kupiła domy, zwłaszcza jak jest się we dwoje, o ile oczywiście komuś nie odpali że nagle zacznie zwiedzać świat, grac w ruletę czy chlać.
    Londyn to podobno astronomia, może w Oxfordzie podbijają ceny studenci plus "prestiż" ale w GM też jest masa uczelni i jakoś z tego powodu wyższych cen nie było.
    Ubezpieczenia samochodu - bo tam ono jest na kierowce, nie na pojazd -, council tax, ogrzewanie/gaz, to fakt jest droższe niż w polandzie, ale jedzenie, ceny np domów o ubraniach nie mówiąc realnie/nominalnie tańsze niż w bajzelsyfie, i to wcale nie chodzi o to by ubierać się primemarku, czy jedzenie kupować w lidlu.
    Musisz wiedzieć/pamiętać że tak jak wielu angoli ciężko pracuje tak sporo klienteli wszelkiej maści banefitów są właśnie rdzenni miejscowi, którzy są potwornie nieszczęśliwi że muszą pracować minimum, czyli bodaj 36-h tygodniowo, bo oni chcieliby się "realizować" "spełniać" "podróżować" a tak to muszą tak strasznie ciężko pracować.
    To tez zależy jakie życie, bo można np. z zakupami na plecach zaiwanić do domu, albo wracać taksówkami, gotować sobie samemu albo stołować się po knajpach (nie mówię o takeaway - nie mylić z fastfoodem)
    Z linkami to może być problem, bo ja tam po prostu żyłem, ale postaram się coś zorganizować

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawy ciąg dalszy historii p.t.: "Gant - deweloper nad przepaścią" ;-)

    http://na-plus.blogspot.com/2012/09/deweloper-zawini-blogera-powiesza.html

    Bloger finansowy - ryzykowna zabawa ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja także własnie o tym pisze notkę! jestem w lekkim szoku.

      Usuń