czwartek, 14 stycznia 2016

Brzydkie słowo na b...bojkot.

Dziś o tym, czy ANTYcokolwiek zawsze będzie tylko antycokolwiek, czy też może "jestem Polakiem i obowiązki mam polskie". Zapraszam na nową notkę.


 
Bojkot



Niewygodna prawda(?)


"Dzień z życia Polaka : Wstaje rano, włącza japońskie radyjko, zakłada amerykańskie spodnie, wietnamski podkoszulek i chińskie tenisówki, po czym z holenderskiej lodówki wyciąga niemieckie piwo. Siada przed koreańskim komputerem i w amerykańskim banku i zleca przelewy za internetowe zakupy w Anglii, po czym wsiada do czeskiego samochodu i jedzie do francuskiego hipermarketu na zakupy. Po uzupełnieniu żarcia w hiszpańskie owoce, belgijski ser i greckie wino wraca do domu. Gotuje obiad na rosyjskim gazie. Na koniec siada na włoskiej kanapie pijąc kolumbijską kawę słodzoną ukraińskim cukrem i... szuka pracy w niemieckiej gazecie - znowu nie ma! Zastanawia się, dlaczego w Polsce nie ma pracy, a jak jest to za 1200???" (link do całości



Śmieje się z nas nawet...Korea

Kika lat temu robiłem dla nadwiślańskiego klienta duży biznes w Korei. Moim partnerem była tam firma mająca rocznie 200.000.000 usd exportu. Na jej liniach produkcyjnych widziałem produkty z naklejkami takich niemieckich firm jak Bosch czy Hilti*. Wszystko Made in Germany...ale to na inny wpis. Podczas jednej z wizytacji ostro zabalowałem z szefem ichniego działu exportu - Mr. Kimem - z którym po kolejnej butelce szwedzkiego Absolutu odbyłem mniej więcej tej treści rozmowę:
-  XXXXX (tutaj moje imię) lubię cię, ale większej przykrości niż dziś nie mogłeś mi zrobić. - Kim
-  Ja?! Czymże to? - ja
-  Tym, że ubrałeś się w kurtkę z logo Nissana. - Kim
-  Ale ja lubię tę kurtkę, a dostałem ją na prezent od ich firmy w Polsce.
-  Nie wnikam. Jednak jak widzę cokolwiek japońskiego, to serce mi płacze i za to miałem do ciebie cały dzień żal.

Następnie opowiedział mi o trudnej i bolesnej historii małego kraju szukającego swego szczęścia pomiędzy dwoma potężnymi sąsiadami...Chinami i Japonią. Okazało się wówczas jak wiele nas - Polskę i Koreę - łączyło, aż byłem zdziwiony. Różniło nas jednak podejście do teraźniejszości. Koreańczyk używał koreańskiego telefonu, lodówki, telewizora, samochodu, koszulki, koparki narzędzi...wszystko musiało mieć pieczątkę Made in Korea. To miał być...patriotyczny obowiązek. 

Sprawę sercową zaś załagodziła na szczęście kolejna butelka...

Następnego dnia postanowiłem sprawdzić jak piękne słowa pana dyrektora wyglądają w praktyce...i faktycznie wszystko co dostrzegłem zostało wyprodukowane na miejscu.

Dopiero wieczorem, pod hotelem trafiłem to..

 Wysłałem do p. Kima. Po chwili telefon i tylko jedno słowo..."zdrajca". 


Jaki z tego wniosek?

Po pierwsze robić swoje! 

Po drugie Polski, a w szczególności rządu PiSu nie stać na rozpoczęcie jakiejkolwiek wojny z Niemcami. Pardon z Bruxelą. Miłe uśmiechy, zaproszenia, poklepywanie po pleckach i na żądanie raportu na 10 stron, sporządzenie 50ciu! wszystko w tonie ugrzecznionym! Kupowanie czasu, a w tle kaperowanie sojuszników i walka o swoje. Pisałem o tym 4 lata temu! http://njusacz.blogspot.com/2012/03/konrad-wallenrod.html

Po trzecie ja jako mały Njusacz od jutra nie robię zakupów w Lidlu, nie kupuję, ani Volkswagena, ani Lisnera, itp, itd. Mnie to mało będzie kosztować, a pan Stasio, czy Miecio mający firemkę gdzieś pod Węgrowem, czy Olesnem dostanie kilka zamówień więcej w swojej firmie.

"Kapitał nie ma narodowości" tylko w książkach ekonomicznych, o tym jak jest w praktyce powiedział dziś o 9 rano w BriefMorningu na Periscopie M.M. Lisiecki: "firmy niemieckie reklamują się tylko w Newsweeku**". 
Francuskie koncerny płacą...francuskim agencjom reklamowym, to widziałem na własne oczy terminując swego czasu w ichniej agencji, tylko Polacy szukają ogłoszeń o pracę za 1200pln***




 
* tak wiem
**niemieckiej prasie