Początkowo ten wpis nosił tytuł "Państwo z dykty", ale uznałem go za zbyt efekciarski i przez to szkodliwy, dla przesłania. Notka ta dotyczy bowiem tajnych służb, a precyzyjniej ich "źródeł informacji".
Zapraszam.
Czytam właśnie najnowszy felieton red. Michalkiewicza (kliknij tutaj, aby przejść do niego) i generalnie zauważam przerost formy nad treścią, a szkoda(!), bo autor przemyca w nim całkiem ciekawą informację. Oto ona:
"(...) w wywiadzie-rzece pod tytułem „Sekrety szpiegów i książąt”, jaki z hrabią Alexandrem de Marenches, ongiś szefem francuskiej razwiedki, przeprowadziła pani Krystyna Ockrent(...). Alexander de Marenches zapytany, z jakich środowisk rekrutują się konfidenci jego razwiedki, najpierw z oburzeniem prostuje, że u niego żadnych konfidentów nie ma, a tylko „honorable correspondants”, a potem już udobruchany wyjaśnia, że z różnych; może to być kierowca taksówki, duchowny, a nawet – minister stanu – i mówi o tym, jako o rzeczy zwyczajnej. Skoro tedy takie rzeczy zdarzają się nagminnie we Francji, której demokratyczność jest przecież nieposzlakowana, to cóż dopiero w naszym nieszczęśliwym kraju, który z demokracją nadal eksperymentuje? (...)"
W "naszym nieszczęsnym kraju" sprawa wygląda bowiem tak:
"Służby są rozmontowane, ale tego nie dało się uniknąć:
a).
Macierewicz odrąbał nogę, która gniła i mogła zabić cały organizm, no ale noga
nie odrośnie... przynajmniej nie wcześniej, niż za 20-30 lat... WSI były bardzo
dobrze oceniane, bo była to dobrze zorganizowana i profesjonalna mafia, którą
czasami mogli wykorzystać możni tego świata... no, a że Polska nic z tego nie
miała, to wiadomo...
b). wielu bezpieczników, zarówno starych, jak i
młodych, wychowanych przez tych starych, porównuje obecne zdolności służb do
możliwości z czasów PRL-u, czy też lat 90-tych, kiedy było "lepiej", "szybciej" i
"więcej". No ale wtedy można było zdobywać łatwiej informacje, bo mogłeś sobie
poszantażować ludzi, albo pogrozić im psychuszką. A we wczesnej "romantycznej"
fazie UOP-u też można było ostro pogrywać, bo ludzie jeszcze się bali.
Służby mogą bazować odnośnie osiągania skuteczności na dwóch rzeczach:
strachu i prestiżu. U nas nie ma już pierwszego, a drugi długo się na narodzi.
Na Zachodzie uprawnienia służb są dużo mniejsze formalnie, np. Holandia, Niemcy,
natomiast skuteczność takich instytucji, jak BND i BfV w Niemczech, czy AIVD w
Holandii, jest wysoka.
Dlaczego?
Bo współpracować z państwem w
sprawach dotyczących jego bezpieczeństwa, to prestiż. To samo z SIS i BSS w
Wielkiej Brytanii. Tam profesorowie prestiżowych kierunków sami typują osoby,
które w ich mniemaniu mogłyby się przysłużyć służbom jako przyszli oficerowie
czy specjaliści-konsultanci."
ps. Jutro o Powstaniu Warszawskim, ale z takiej strony, której się nie spodziewacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz