Tak, jest nowy wpis:)
Trochę poważniej to dziś na blogu, po raz pierwszy, pojawia się wpis gościnny! Jego autorem jest wypatrzony przeze mnie na pewnym Salonie - Światłoczuły Egon.von. Roth (po kliknięciu "przeniesiesz się" do niego) - którego może pamiętacie, że polecałem pod poprzednią swą notką. Bardzo się cieszę, że zdecydował się opisać dla nas to co widzi wokół siebie. W jego tekście nie zmieniłem ani przecinka, a on zgodził się na brak moderacji komentarzy czyli wystawienie się w pełni na Waszą ocenę.
Zapraszam do dyskusji czy faktycznie tak wygląda Polska jak ją widzi nasz gość? Czy aby nie przesadza on z tym fatalizmem/defetyzmem? Czy przedwojenny podział na Polskę A oraz B nie uległ zatarciu, a co najwyżej ewoluował w metropolię ( duże ośrodki jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, etc) i...zaścianki czyli resztę.
Na deser kto z Was pokusi się o prognozę występu Naszych Orłów! Czy sędziowie pomogą? Czy stanie się cud? Przecież tyle ich było zapowiedzianych w 2007r., może chociaż ten się ziści!
V kolumna („Powiem wam…”)
Nie, nie będę
pisał o „kacapskich sługusach” ani o „lokajach Angeli”. To temat dla poważniejszych publicystów. Choć
myślę, że tę zdradę, do której się przyznam, zdecydowanie więcej Polaków potępi a mnie znacznie ostrzej odsądzi o czci i
wiary. Ale o tym zaraz.
Czy często wam
się zdarza wyjeżdżać do Polski? Nie mam na myśli sytuacji, w której musicie
najpierw znaleźć powód, później odwagę a wreszcie spakować manatki i próbować
zapuścić korzenie gdzie indziej, wśród obcych. A później przyjeżdżacie z
pociechami na groby dziadków, do Biskupina, Wieliczki, Oświęcimia i innych
miejsc, którymi chcecie się pochwalić. Chodzi mi o to, czy zdarza się wam
ruszać tyłki z Warsięga (niektórzy wiedza gdzie to leży:), Krakówka i reszty
„metropolii” by machnąć się pociągiem czy zdezelowanym „pekaesem” tam gdzie
żyją autochtoni.
Pytam, bo w
takim „pekaesie” można usłyszeć wiele pouczających historii. Historię chłopaka,
który ma autobusem do szkoły 40
km . A do autobusu wcześniej 20 rowerem. Bo mądrale z Ministerstwa
Edukacji „upowszechnili szkolnictwo ogólnokształcące” tak skutecznie, że szkoły
dla siebie musi szukać w sąsiednim powiecie. Tylko dlatego, że on akurat chce
mieć zawód a nie maturę. Z tej samej działki „osiągów mądralów z MEN opowieść
matki, która nie tak dawno walczyła by jej dziecko chodziło do szkoły
specjalnej, w której wreszcie jest wśród takich jak ono i nie jest już tym
„debilem”, którym za plecami nauczycieli było określane w szkole masowej. I z
niedowierzaniem słuchającej jak to mądrale już już „zrobią dobrze” dzieciom
takim jak to jej dziecko, wrzucając je na powrót do „normalnego świata”. W
którym znów dla „normalnych” będą debilami.
Historię dziewczyny, co wiezie do domu ostatnią pensję bo jej firma,
ostatnia dająca w powiecie trochę pracy, padła na skutek „rozbieżności w
interpretacji przepisów” przez urzędników skarbowych, moralitet o „ofierze”
poniesionej przez bidne jak łaty na tyłkach ich spodni dzieciaki z gminy, która
była zbyt biedna by do ich „stypendiów socjalnych” dołożyć państwu 20% „wkładu
własnego” więc kasy nie wzięła. Pod groźbą „dyscypliny finansowej”.
I można tak w
kółko. Te opowieści często wpadają jednym uchem by zaraz wylecieć drugim. Bo
tyle ich. Jednak tak szczęśliwie czy nieszczęśliwie mam w głowie poukładane, że
przypominają się zawsze, gdy przechodzę koło jakiejś świeżej „wielkiej budowy
socjalizmu”. A tych jest wiele. Bo od Warszawy po Pakość, od Krakowa po Dźwirzyn,
od Gorzowa po Wasilkowo uznano, że nic moim rodakom nie jest tak potrzebne jak
wielkie stadiony i ponadwymiarowe hale sportowe. Wszystkie w cenie dziesiątka
przyszkolnych sal gimnastycznych i setki trawiastych boisk. Ja nawet rozumiem,
że każdy prezydent miasta, burmistrz, wójt, nosi skryte w tornistrze coś tam,
co nosił wcześniej dumnie Kazimierz Górski czy Hubert Wagner. I w duchu wierzy,
że w tej Warszawie czy Wasilkowie powstanie kiedyś drużyna na miarę NBA czy
Bundesligi. I dla tej właśnie idei trzeba cierpliwie płacić na ziejący
większość czasu pustką pomnik tego tornistra pełnego nadziei.
A ja, wredny z
natury, mam gdzieś ich poukrywane buławy. Oczywiście przez tę moją przypadłość
i te historie które ona generuje.
Nie tak dawno
spotkałem rzadko ostatnio widzianego przyjaciela. Obaj mamy moc zajęć więc tak
wypadło. Ja akurat robiłem swoje 10 kilometrów przebieżki a on 30 kilometrów
rowerowego wyczynu. I tak machnęliśmy na ten nasz sport codzienny i zajęliśmy
się rozważaniami nad marnością świata. Naszło nas od razu na „wielkie budowy”.
I on i ja przyznaliśmy, że takie „pudrowanie syfa” jakąś tam „PG Areną” czy
„Stadionem Narodowym” wkurza nas niezmiernie. Bo tu ponad pół Polski ledwie
zipie, i usiłuje znosić kolejne finansowe kastracje w imię „koniecznych cięć” a
na to nas stać.
Ktoś pewnie
zaraz wyjedzie z tekstem o „promocji Polski”. Jaka promocja???????!!!!!!! Tu
nie zjadą się żadne żyjące „w zgodzie z naturą” plemiona z Borneo czy Ngoro
Ngoro, gotowe zachwycić się na przykład naszym wodociągiem i wziąć sobie do
serca konieczność pójścia z duchem czasu. Przyjadą tu ludzie, dla których
„promocja Polski” utknie na pawiu puszczonym po nierozważnym zbliżeniu się na
odległość mniejszą niż 10 m
do pociągowej toalety albo na próbie pojęcia czym są „drogi nie ukończone ale
przejezdne”. Którzy pewnie najbardziej podziwiać będą ten warszawski most
zrobiony z kolorowego kartonu. I tych wrażeń im starczy. By nigdy więcej tu nie
przyjeżdżać!
I tak gawędząc o
tym z przyjacielem uznaliśmy, że skoro państwo wywaliło miliardy na te
stadiony, skoro pani warszawska dołożyła do tego miliony na „strefę kibica”,
który to kibic miał kasę by wydać od tysiąca do kilkunastu na bilet i drugie
tyle na bilet dla dziewczęcia, któremu chciał zaimponować, to cos należy się i
nam. I tym, którzy tysiąca, trzech, nie mówiąc już o kilkunastu, w jednym
„kawałku” nigdy na oczy nie widzieli. Nam, którzy domagamy się natychmiastowego
oddzielenia piłki od państwa! I tak, utknęliśmy na sporze, czy lepiej będzie
jak nasi dostaną po 3:0 po kolei ze wszystkimi w grupie, czy, jak ja chciałbym,
zacznie się od pięciu bęcek od Greków i od razu na nich skończy. On chce się jeszcze ponapawać „meczem ostatniej szansy” i „meczem
o honor” (nasze specjalności narodowo-futbolowe) mnie zaś starczy jak od razu tym ze stadionu i tym ze” strefy kibica”
kopary pójdą do samej ziemi.
Tak, w tym
sensie, który opisałem, jestem „antypolską” i „antyfutbolową” V kolumną!
Strzelającą w plecy naszym chłopcom, którzy dadzą z siebie wszystko!
Nie o nich mi
chodzi. Oni dostają rykoszetem.
Powiem wam o co
mi chodzi! Powiem wam, że ci, co wśród lepianek kraju dostającego niezdrowej
zadyszki w pogoni za cywilizacją budują te święcące się piramidy są dla mnie
Bizantyjczykami pełna gębą.
Powiedziałem
„Bizantyjczykami” bo za to mnie stąd nie wywalą.
------------------------------------------------
Na marginesie:
1. Zafrapowanym co się ze mną dzieje odpowiadam nadal jestem na bliskim wschodzie ( jaki wschód taka wielkość liter). Koło wtorku powinienem powrócić do wawy i do częstszego pisania.
2. Jeśli ktoś uważa, że ma coś ciekawe do powiedzenia w dowolnej dziedzinie życia - zapraszam albo do komentarzy albo do wpisu gościnnego - i przypominam, że "Wiedza o wszystkim pochodzi od wszystkich".
3. Co sądzicie o "instytucji" gościnnego wpisu.
4. Zarówno u mnie jak i wśród najbliższych pandemonium około-świąteczne zostało, dzięki Bogu, zażegnane!!! Czasu nadal brak ze względu na wysyp zleceń i rozliczeń poprzednich ( nawet ja także czasem muszę popracować) oraz podatki ( do końca kwietnia jest termin!).
Niestety w ostatnich dniach nikt chyba Njusacza nie polecał bo wejść z nowych linków, po pobieżnej lustracji, nie natrafiłem. Szkoda.
Czy coś ciekawego przeczytałem? Ordynację podatkową, Ustawę o PITcie, etc... Od wtorku może znowu zacznę żyć, oby!!!
Acha...pod poprzednim wpisem pojawiło się eksperckie doprecyzowanie tłumaczenia greed ( dziękuję Mistrzu Tichy) oraz próba rozstrzygnięcia gdzie/na czym kończy się Biblia oraz hinduizm ( dziękuję, po namyśle, Andrzeju:) ).
Skoro mowa w tekście o Y kolumnie to pragnę zauważyć że uwzględniając w obliczeniach inflacje taka armia ZSRR stacjonująca na ziemiach PRL kosztowała polskich podatników wielokrotnie mniej i czyniła o wiele mniej szkód niż nasza obecna armia biurokratyczno/urzędnicza terroryzująca naszą krainę.Bez wątpienia ta "armia" zasługuje na kule w łeb.
OdpowiedzUsuńAnonimie ( nadaj sobie jakiś pseudonim, którym będziesz podpisywał komentarze, łatwiej będzie odpowiadać).
UsuńCzy masz jakieś liczby, które stoją za Twoją hipotezą o koszcie utrzymania wojsk sowieckich miedzy Odrą, a Wisłą?
Czy wliczasz koszt alternatywny w stylu zamkniego nieba, akwenów wodnych, poligonów, pierwszeństwa przejazdu, eksterytorialnych pociągów, etc?
Czy nie zapominasz o koszcie "prezentów" słanych na wschód aka pełnych konserw pociągów, butów, węgla?
Jeśli możesz to rozwiń( enumeruj te szkody) wywołane przez obecną administrację? Musimy wiedzieć czy opłaca się kupować kule, prawda?
Wojsko sowieckie utrzymuje się samo więc żadnych kosztów państwo okupowane nie ponosi. Jedzą to co znajdą albo uda im się złapać, alkohol kupują za broń lub amunicję.
OdpowiedzUsuńNigtwatchu, co Ty piszesz? Jeśli jedzą to co znajdą albo uda im sie złapac to gdzieoni to łapią? W niby-landii czy w realnym świecie?
UsuńNjusacz
Przecież już w "wolnej "Polsce mieliśmy jeszcze Armie Zaprzyjaznioną a rozwijaliśmy się znakomicie.lecz po opuszczeniu granic RP armię tą systematycznie zaczęła zastępować nasza rodzima biurwa a skutki widać. A.S
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie interesujące! Jak to możliwe, że odbudowujący swasuwerennośc po 40latach krajtak prężnie się rozwijał? Ok upadały nierentowne molochy socjalistycznej prowinencji ale naich miejsce powstawały tysiące mikrofirm mniej lub bardziej legalnych. Niektórzy byli zagubieni i do dziśzstali na margiensie przemian, ale znacza częśc znakomicie odnalazła się w nowej rzeczywistości.
UsuńCzy w tej chwili można jeszcze wyzwolic tę ówczesną nadzieję i energię Polaków? Jeśłi tak to wjaki sposób?
Njusacz
Tak dzieje się chyba tylko wtedy gdy zawali się stary porządek a nowy jeszcze nie powstanie - taki krótki okres wolności i niczym nie skrępowanej przedsiębiorczości.
UsuńTeż sie zastanawiam co wtedy było i dlaczego znikło i wydaje mi się że po prostu kraj był jak pustynia czekająca na wodę - potrzebne było praktycznie wszystko, każdy towar można było sprzedać a konkurencji nie było żadnej. Wtedy powstały znane polskie firmy, niektóre nawet urosły do sporych rozmiarów, no ale niestety wiele z nich gdzieś zniknęło gdy do kraju wszedł zachodni biznes i zachodnia ekonomia.
Można,zaplecze już istnieje ,posiada pieniądze potrzeba tylko impulsu do konsolidacji i szeroka akcja propagandowa względem reszty społeczeństwa tłumacząca jaką papką jest karmiona przez ostatnie lata ze szklanego ekranu i nie tylko.30% PKB to chyba wystarczająca siła?Można konsolidować na setki sposobów najlepiej pod ochroną a to daje założenie związku wyznaniowego jak jeden PAN z Nazaretu -najlepiej powielać sprawdzone wzorce. A.S
OdpowiedzUsuńnie trzeba zwiazku wyznaniowego. mozna to robic w ramach "inkubatora" albo fundacji, stowrzyszenia ( ale tutaj trzeba troche ziomali i ziomalek zebrac)...
UsuńWitam. To mój pierwszy komentarz na tym blogu i mam nadzieje nieostatni. Po przeczytaniu tego wpisu naszla mnie taka smutna refleksja, ze tak naprawde od czasów Hammurabiego czy Egipcjan nic sie w zasadzie nie zmienilo; wazne jest to ilu kto ma niewolników, którzy buduja te "piramidy". Kilka lat temu zalozylem sie z kolega o butelke whisky (Jack Daniels, to burbon ale moze byc:-), ze do Euro 2012 nie dojdzie. Chyba przegram, ale na moje pocieszenie nie powiedzielismy sobie nic jak duza ma to byc butelka ;-) Niemniej jednak zgadzam sie z autorem, ze promocji Polski przez Euro raczej nie bedzie, zwlaszcza ze dzielimy sie na pól z Ukraina.
OdpowiedzUsuńNa koniec jeszcze tylko chcialem powiedziec, ze choc sam jestem z Krakowa czy jak kto woli z "Krakówka" to naprawde zal mi tych ludzi z Polski pogardliwie nazywanej Polska B i C. Mysle jednak, ze mozna im jakos pomóc.
Właśnie, że się zmieniło - nazywa się to Chrześcijaństwo - przewrót o 180o!!!
UsuńCo do zakładów odnośnie przyszłości to głowa do góry bo czasem sie trafnie przewidzi a czasem wielkie pudło.
Najlepszą pomocą jest edukacja! jest wskazanie drogi życiowej! wędka!!!
Sam jestem ze wschodu i wiem jak mało-różowo jest na peryferiach i zaściankach Polski. Mi nie jest żal tylko tych ktorym sie wydaje, że ktoś ma za nich coś zrobic, ze im sie cos należy, że po co sie meczyc, etc Ale jak zauważyłem w większym mieście jest ich równie dużo jak w mniejszych.
Witaj na blogu!
No tak, nie dopowiedzialem z braku miejsca, ale po prawdzie nie lituje sie zabardzo nad tymi, którzy nie chca pracowac i uwazaja ze im sie nalezy ("czy sie stoi, czy sie lezy..."). Co do pomocy to zgadzam sie, ze nalezy dawac wedke, pokazywac, uczyc przez dobry przyklad i motywowac do dzialania. Z mojego doswiadczenia wiem, ze na poczatek dobre jest dobre slowo. Mysle ze jest sporo ludzi, którzy chcieliby byc takimi "agentami" Pana Boga w szerzeniu dobrej nowiny, ale z róznych powodów nie moga lub boja sie przelamac.
UsuńCo do tego zakladu to nie zalezy mi czy wygram czy nie. Zreszta zalozylem sie z moim dobrym kumplem, wiec chetnie mu podaruje butelke :-)
Odnosnie chrzescijanstwa czy tez wiary katolickiej; ten przewrót mial sie dokonac w ludzkich sercach, a nie na scenie politycznej. Mozna byc niewolnikiem w Egipcie, Mezopotamii, USA lub w Polsce, ale wewnetrznie pozostawac wolnym.
Pozdrawiam
Damian
Moze nie bede kontynuowal watku marzycielsko-nierealistycznego, i przypomne Ci drogi Njusaczu ze objecales znalezc przyblizona sume splat za tzw " pozyczke Gierka " Ja twierdze, ze za niecale 30 mld $ Polska oddala na przestrzeni 40 lat ok 400 mld $. Za jednego pozyczonego dolara oddalismy ponad 13 dolarow. Moje nastepne pytanie jest: ile nas kosztuja od 89r wszystkie ekspedycje pod sztandarami USA? Kuwejt, Irak, Afganistan, Klewki itp? Masz cos do powiedzenia w konkretnej sprawie, czy tez " niech sie wali, niech sie pali my bedziemy pilke kopali " Jak myslisz Njusaczu - co jest wazniejsze dla Polski: niepodlegosc czy kopanie 800g zrecznie uszytej skory?
OdpowiedzUsuńAnonimie jak obiecałem to i dotrzymam słowa! Przynjamniej zrobię wszystko aby sprówac dotrzec do konkretnych liczb.
UsuńCo do expedycji i ich kosztów. To tutaj sprawa jest taka, że w moim odczuciu armia, która nie wąchała prochu przez...powiedzmy 20lat...powinna byc w 100% ROZWIĄZANA!!! Dopiero później można ja odtworzyc na nowo. Dlatego też uwazam, że poniesione koszty służa modernizacji tak sprzętu jak i mentalnosci i pomyślunku naszych żołnierzy. Rosja, która w 2008r wkroczyła do Gruzji, dzięki doświadczeniu zdobytym w zwycięskiej ofensywie wprowadza takie nowinki jak: snajperzy wspierający każdy zespół taktyczny, komunikacja, planowanie...
Co do kapania kogokolwiek czy czegokowliek to ma milośc do piłki jest w realu powszechnie znana. Przez 5 lat żyłem od jednym dachem z miłośnikiem Barcelony i dochodziło między nami do reguralnych...wymiany "uprzejmości" jak to miedzy fanami dwóch tak róznych drużyn. Teraz troche dojrzałem i widzę, że koszt kopania aka haratania w gałę który zaplanował i wprowadził w zycie Naczelny Kopacz RP któegos tam liczebnika kosztuje mnie coraz więcej w podatkach.
cierpliwosci wszystko w swoim czasie.
ps. moze zaczniesz sie wreście podpisywac, co?
Heeeelo.
OdpowiedzUsuńIs anybody home, mister McFly? :-P
Jest! Właśnie ogłaszam swój wielki come back:)
UsuńDziś wpis na 100%
No to by było na tyle zapału autora ... szybko się pojawił, narobił szumu i równie szybko znikł ... bu ha ha ...
OdpowiedzUsuńOj nie bierz mnie tak pod "cha":)
UsuńPoza tym widzisz p.t. Anonimie, teraz ja zrobię wpis i okaże się, że Ty trochę zbyt pośpieszny i wyrywny jesteś co? Zawsze będę miał nad Tobą przewagę bo jak to zostało powiedziane w Matrixie "tutaj jest mój świat". Dlatego proszę bez takich prowokacji next time, ok.
Poważniej musiałem przedyskutować kilka koncepcji, zdobyć trochę informacji z różnych stron, różnych opinii posłuchać. Teraz będę mógł wszystko ogarnąć i opisać aby nawet taki raptus jak Ty wyniósł z tego pożytek.
Niemcy maja bardzo madre przyslowie, ktore brzmi mniej wiecej tak:
OdpowiedzUsuń" Mniej pieknych slow, wiecej dobrych czynow " w oryginale " Weniger schone Worte, mehr gute Taten " Jak obserwuje polski real to widze calkowite zaprzeczenie - pustoslowie ma zakryc brak dobrych uczynkow i zakamuflowac rzeczywiste zamiary.
Ciekawe ujęcie. Mówiąc szczerze, w Krakowie jakoś nigdy nie miałem tego uczucia, że mieszkam w dużej metropolii, która tak naprawdę skupia w sobie w duzym stopniu gospodarcze sprawy regionu. Może dlatego, że Kraków ma jednak trochę tego powolnego, małomiasteczkowego klimatu
OdpowiedzUsuń