poniedziałek, 2 grudnia 2013

Zegarek Nowaka a wymiar sprawiedliwości

O wymiarze sprawiedliwości w III Rzplitej można pisać dużo. Zresztą jest to przez tabuny komentatorów wykorzystywane, zgodnie z zasadą, że Polak zna się na wszystkim. Można pisać też mądrze, co już zdarza się rzadziej. Generalnie polski wymiar sprawiedliwości nie działa zbyt dobrze, to wie każdy. Działa też o niebo lepiej niż jeszcze kilka lat temu (a względem poziomu z lat dziewięćdziesiątych dzielą go już lata świetlne), co oznacza przede wszystkim, że jest sprawniejszy. Skok (także jakościowy) odbył się kosztem dużych nakładów, tak rzeczowych, jak i osobowych. Cały czas jednakże system niedomaga. Prawnicy bez wątpienia wskażą tutaj system pomocy sądowej z urzędu, czyli dotowanie Skarbu Państwa przez palestrę (stawki za pomoc prawną z urzędu są tak niskie, że czasem nie pokrywają nawet obsługi administracyjnej przez adwokata/radcę prawnego). Trudno się dziwić, Skarb Państwa zajęty był ostatnio głównie podwyższeniem uposażeń sędziów, stawki można podejrzeć tu:
Kolejnym obszarem, który zdecydowanie szwankuje w polskim wymiarze sprawiedliwości, jest system powoływania i wynagradzania biegłych sądowych. Dotyczy to również innych organów. Jeden z lepszych i bardzo obrazowych przykładów przyniosło oczywiście życie, o czym doniósł tygodnik „Wprost” w artykule dotyczącym „zegarków Nowaka”.


Zajawka tutaj:
W skrócie. Prokuratura potrzebowała wyceny zegarka. Oczywiście na przedwczoraj i za przysłowiowe pięć złotych. Biegły wziął więc zdjęcie zegarka, podrapał się po głowie, coś tam napisał, mimo że wiedzy w tym zakresie nie posiadał (do czego sam się zresztą przyznaje). Niestety nie jestem zdziwiony. Stawki za sporządzenie opinii przez biegłego są w Polsce bardzo niskie, system rekrutacji i weryfikacji samych biegłych też nie do końca przemyślany.
Po co powołujemy biegłych? Odpowiedź jest prosta – posiadają umiejętności, których nie posiada organ procesowy. Fakt, że są ekspertami, powinien dawać rękojmię prawidłości ich działania. Ponieważ do sporządzenia opinii potrzebne są wiadomości specjalne, normalnym jest, że fachowcy są cenieni przez rynek, dotyczy to zwłaszcza tych specjalności, które wymagają specjalistycznych uprawnień lub długoletniego doświadczenia. Dla najlepszych sporządzenie opinii dla sądu jest czynnością dalece nieopłacalną (zwłaszcza w sytuacji, gdy trzeba jej potem bronić w sądzie i tracić czas). Dlatego też wymiar sprawiedliwości w Polsce korzysta z biegłych, którzy są społecznikami/pasjonatami lub też ich umiejętności dla rynku nie są wystarczająco cenne. W efekcie mamy takie kwiatki, jak ten powyżej przedstawiony.
Problem pojawia się oczywiście, gdy w oparciu o opinię takiego niekompetentnego biegłego trzeba podjąć decyzję procesową. Sędzia, prokurator nie posiada wiadomości specjalnych, opiera się więc na opinii biegłego. Jakkolwiek często nawet laik może odróżnić, czy ma do czynienia z biegłym, czy też „biegłym” (powołuje się wtedy kolejnego licząc, że tym razem będzie to strzał w dziesiątkę), nie jest to regułą. Kolejny dowód na to, że nie będziemy mieli sprawnego, wydajnego i cieszącego się poparciem społecznym wymiaru sprawiedliwości póki nie zadbamy o naoliwienie wszystkich jego trybików.
Ponieważ widzę, że nałożyłem się na wpis njusacza, linkuję do dwóch ostatnich notek, zapraszając również do ich lektury